Podlaskie AGRO

Mlekovita społecznie odpowiedzialna


Spółdzielnia z Wysokiego Mazowiecka zdobyła pierwsze miejsce i nagrodę Regional Forbes CSR Awards


Troska o ochronę środowiska, respektowanie praw i interesów pracowników, dbałość o pozostałych interesariuszy, zwłaszcza społeczności lokalne, etyczne i zgodne z prawem podejściem do biznesu oraz działania charytatywne – to są cechy firm społecznie odpowiedzialnych. Ich ranking ogłasza miesięcznik Forbes, a Mlekovita znalazła się w jego czołówce.

Regional Forbes CSR Awards plasuje firmy według koncepcji, iż każde przedsiębiorstwo uważa się za „jednostki społeczne”, uwzględniające w swojej strategii nie tylko interesy udziałowców, ale także pozostałych interesariuszy - czyli tych grup społecznych, na które firma ma wpływ i które wzajemnie wpływają na działalność firmy.

Pojęcie „interesariusz” (ang. stakeholders) po raz pierwszy zostało użyte już w 1963r. przez Stanford Research Institute jako „grupy, bez których wsparcia organizacja przestałaby funkcjonować”. Obecnie najpopularniejszą jest definicja, określająca interesariuszy organizacji jako „każdą grupę lub jednostkę, która może wpłynąć albo na którą ma wpływ realizacja celów tej organizacji”. Dzielą się oni na interesariuszy wewnętrznych (pracowników) oraz zewnętrznych (np. klientów, kontrahentów, konkurentów, wierzycieli, władze, społeczności lokalne, media). Przedsiębiorstwo odpowiedzialne społecznie tak kształtuje relacje ze wszystkimi grupami swoich interesariuszy, by osiągać cele biznesowe maksymalizując jednocześnie ich korzyści, a co najważniejsze – nie naruszając ich interesów. Działalność odpowiedzialna społecznie nie może jednak wpływać negatywnie na konkurencyjność firmy. Cele biznesowe i społeczne muszą się uzupełniać.

Generalnie, odpowiedzialność przedsiębiorstwa sprowadza się do trzech głównych zasad:

1. Zrównoważonego rozwoju (gospodarowanie zasobami w taki sposób, by nie ograniczać możliwości rozwoju w przyszłości),

2. Odpowiedzialności za skutki swojej działalności wobec osób, na które ma ona wpływ,

3. Transparentności, czyli informowania interesariuszy o swojej działalności i jej skutkach.

Najprościej ideę CSR przedstawia koncepcja „3E” (etyka, ekologia, ekonomia), która oznacza że na podstawowym poziomie odpowiedzialności firma działa zgodnie z prawem i społecznie przyjętymi normami etycznymi, chroni środowisko naturalne i maksymalizuje swoją wartość ekonomiczną, czyli przynosi zyski udziałowcom.

opr. sam

Obora na europejskim poziomie


Zwycięzca konkursu Eurozagroda Tomasz Bruliński, rzeczywiście jest posiadaczem pięknego obiektu. Pięknego i na wskroś nowoczesnego, w którym zadbano w sposób szczególny o komfort i dobrostan utrzymywanych w niej zwierząt

Na mapie najnowocześniejszych obiektów rolniczych Polski, zaistniała obora zbudowana w woj. podlaskim


Tomasz Bruliński, znany jako pierwszy na Podlasiu właściciel robota udojowego, na początku grudnia został nagrodzony w ogólnopolskim konkursie „Eurozagroda”. Inwestycja zrealizowana w 2009 roku zachwyca nie tylko nowoczesnością, ale i estetyką wykonania.

Rozstrzygnięcie tegorocznej edycji konkursu odbyła się 8 grudnia 2010 r. w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Właścicielom i projektantom obiektów nagrodzonych i nominowanych, statuetki, medale pamiątkowe, dyplomy oraz czeki pieniężne wręczyli minister Marek Sawicki oraz Przewodniczący Kapituły Eurozagrody prof. dr hab. inż. Andrzej Myczko.

II edycja Konkursu trwała przez cały 2010 rok. Kapituła nominowała do nagród 11 obiektów z całej Polski. Po zapoznaniu się ze szczegółową dokumentacją wszystkich nominowanych obiektów, wykonaną w terenie, Kapituła postanowiła przyznać właścicielom i projektantom nagrody po 10 000 zł w czterech kategoriach konkursowych. W pierwszej: „Budynki inwentarskie” zwyciężył właśnie Tomasz Bruliński. Piękna Obora w Osobnem z powstała przed ponad rokiem, w miejscu starej wiaty na maszyny, której konstrukcja posłużyła jako podwaliny nowego obiektu. Budynek został zaprojektowany z myślą o instalacji robota udojowego, tak by maksymalnie ożywić ruch krów. Wnętrze obiektu podzielone jest na strefy żywieniową oraz legowiskową. Ruch krów reguluje w niej system bramek. Obora spełnia wszelkie wymogi dobrostanu zwierząt i ich komfortu (mieszacze powietrza dbają o odpowiednią jego cyrkulację, zadbano o prawidłowe naświetlenie wnętrza, zamontowano czochradła).

Celem konkursu Eurozagroda jest upowszechnianie tzw. dobrych praktyk w budownictwie wiejskim, a efektem tworzenie mapy wzorcowych obiektów zagrodowych, które – rozsiane po całej Polsce – stanowią inspirację i wzorce do naśladowania dla rolników podejmujących inwestycje budowlane. Wyróżniane obiekty, mają być w ten sposób promowane, tak by standardy europejskie w nich zastosowane, stały się powszechne. Choć konkurs nie ma jeszcze wielkich tradycji - w tym roku zorganizowany został dopiero po raz drugi - cieszy fakt, że Podlasianie już odnoszą w nim sukcesy.

- Cieszę się bardzo, że jest taki konkurs, dzięki któremu możemy nie tylko podpatrywać, lecz także wprowadzać w życie to, co najlepsze, to co najnowocześniejsze. Szczególnie cieszy to, że tak chętnie uczestniczą w nim zarówno rolnicy jak i samorządowcy – mówił Marek Sawicki, minister rolnictwa.

Wszystkie obiekty nagradzane w Konkursie są oznaczane tablicami informacyjnymi z logo Eurozagrody i napisem „Laureat Konkursu”.

sam

fot. Sebastian Rutkowski



Mechaniczne oblężenie


Jonas Hallman, dyrektor ekonomiczny DeLaval, Benoit Passard, wiceprezes marketingu DeLaval, Bo Wejfeldt, dyrektor ds. rozwoju rynku DeLaval oraz Farid Rachimow, właściciel gospodarstwa (od lewej) podczas konferencji prasowej

Podlaskie Agro z wizytą na farmie, w której zamontowano kilkanaście robotów udojowych


Jako jedna z nielicznych redakcji w kraju mieliśmy niecodzienną okazję, by obejrzeć „Multibox” - 16 urządzeń udojowych VMS DeLaval zainstalowanych na jednej farmie. A mieści się ona w Tatarstanie - Republice Federacji Rosyjskiej. Automaty udojowe obsługują tam zawrotną ilość ponad tysiąca krów!

Zaproszenie do Tatarstanu otrzymaliśmy od współpracującej z nami firmy DeLaval. Było to spore wyróżnienie. Nie mieliśmy wątpliwości, że z takiej okazji warto skorzystać. Do Rosji pojechał jeszcze tylko jeden polski dziennikarz z redakcji TopAgrar oraz kilkanaście osób z branżowej prasy szwedzkiej, irlandzkiej, białoruskiej, ukraińskiej i rosyjskiej.

Tak więc na początku grudnia ubiegłego roku, wydelegowany przez cały zespół, jako najlepiej władający językiem rosyjskim, wybrałem się na trzydniowe spotkanie z przygodą. Śnieżna aura nie zachęcała do obierania kursu na wschód. Coraz to kolejne lotniska wyłączały się z ruchu, ale... Pojechałem. Do odważnych świat należy i naszym Czytelnikom wieści z dalekiego świata się należą.

Pierwszy etap podróży to lot z Warszawy do Moskwy. Kolejny - z Moskwy do Kazania – oba trwały mniej więcej tyle samo - po ok. 2 godziny. Końcówkę wyprawy odbywaliśmy autokarem. Podróż trwała ok. 45 minut. Śnieżyca ostro dawała się we znaki, przypominała początek tegorocznej zimy u nas. Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. Zostaliśmy zakwaterowani w ekskluzywnym hotelu Szalapin, gdzie, mimo spóźnienia, czekało nas bardzo gościnne przyjęcie.

Następnego dnia udaliśmy się zwiedzić gospodarstwo. Do Kurmaszewa, miejscowości z ok. 500 mieszkańcami ((110 km od Kazania - stolicy Tatarstanu) dotarliśmy po dwóch godzinach drogi. Na miejscu nasunęły mi się wspomnienia, kiedy w zeszłym roku zachwycaliśmy się osiągnięciami naszych podlaskich rolników z Jakaci Borek. Rolnicy w swojej miejscowości zamontowali jedne z pierwszych robotów udojowych (trzy) w naszym regionie. A w Tatarstanie (gdzie jechaliśmy) jedno gospodarstwo zainwestowało w 16 robotów! Byłem pod wielkim wrażeniem tego, co miałem zaraz zobaczyć.

Wizyta w gospodarstwie rozpoczęła się wystąpieniami szefów DeLaval-a, którzy mówili o sytuacji na rynku mleczarstwa w Rosji oraz rozwoju firmy DeLaval. Po części teoretycznej dziennikarze zostali zaproszenia do jednej z obór. I tu zaskoczenie, właściciel gospodarstwa miał farmę złożoną z siedmiu obiektów inwentarskich!

Historia gospodarstwa „Farma Rachimowo”, bo taką nosi nazwę, zaczęła się, gdy jej właściciel Farid Rachimow, jako 17-letni chłopiec dostał od dziadka na urodziny 41 ha ziemi. Senior przed 35-ma laty był kierownikiem jednego z kołchozów i w okresie zmian ustrojowych miał możliwość odkupienia ziemi. W 2001r. Farid postanowił wrócić do rodzinnych stron i zająć się rolniczym biznesem. Obecnie gospodaruje na 7 tysiącach ha, na których uprawia głównie zboże i ziemniaki. Stado krów cącznie z cielakami liczy około 2.400 sztuk, z czego około połowa to sztuki dojne. W sezonie na farmie w Rachimowie pracuje 160 osób.

- Gospodarstwo mega-rolnicze zawsze było moją ambicją – mówił młody właściciel Farid Rachimow, podczas konferencji.

Gdy zapadła decyzja o automatyzacji doju, właściciel farmy wyjechał do „Mason Dixon Farma” w Pensylwanii w USA, gdzie funkcjonuje największy na świecie system dobrowolnego doju firmy DeLaval (20 robotów), by przekonać się, czy to dobra opcja dla jego gospodarstwa.

- Wybraliśmy firmę DeLaval, ze względu na to, iż jest liderem w technologii automatyzacji robotów VMS i jest dostawcą nowoczesnych rozwiązań w mleczarstwie. Obserwujemy nasze gospodarstwo od ponad roku, od kiedy zamontowaliśmy roboty i widzimy bardzo dobre wyniki w zakresie wydajności i jakości mleka - ocenia dziś Farid.

Roboty „dojarze” mieszczą się w dwóch oborach po osiem sztuk w każdej. Pojedynczy robot obsługuje do 60 krów dziennie. Łącznie system DeLaval w gospodarstwie Rachimowo może obsługiwać 1.150 krów. Pracę robotów nadzorują dwie osoby.

Działania robotów nie będę Państwu opisywał. Są to znane już naszym rolnikom urządzenia, a jeśli się różnią to pewnie drobnymi szczegółami oraz tym, że pracują zespołowo. Unikalność gospodarstwa „Farma Rachimowo” wynika z jego niepowtarzalnego projektu, zintegrowanych systemów karmienia, dojenia, odprowadzenia mleka do chłodziarek, wentylacji, a także z tego, że inwestycja została zrealizowana w okresie kryzysu w 2008r. Całkowity koszt realizacji przedsięwzięcia, łącznie z zakupem krów, to ponad 1 mld rubli.

- Obiekt Rachimowo pokazuje nowe tendencje w technologicznym rozwoju produkcji mleka - wyjaśniał Bo Wejfeldt, dyrektor ds. rozwoju rynku DeLaval.

Według raportów opublikowanych przez spółkę Danone Unimilk Volga, gospodarstwo zajmuje jedno z czołowych miejsc pod względem jakości produkowanego w nim mleka i w zakresie dobrostanu zwierząt.

- Rachimowo udowadnia, że można osiągać doskonałe wyniki dzięki dostarczanym przez nas rozwiązaniom doju, wspieraniu inteligentnych i skutecznych działań w ramach wszystkich segmentów mlecznych, niezależnie od wielkości stada - powiedział dziennikarzom Jonas Hallman, dyrektor DeLaval.

Na obecną chwilę w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw DeLaval zamontował 54 urządzenia VMS. System dobrowolnego doju pozwala na całodobowe dojenie, mające na celu optymalizację wydajności mleka wysokiej jakości. VMS pomaga menedżerom w rolnictwie uruchomić więcej trwałych, profesjonalnych i wydajnych systemów udojowych.

DeLaval zaprezentował niedawno kolejną wersję swojego systemu dobrowolnego doju na targach EuroTier w Hanowerze. VMS 2011 oferuje inteligentne technologie, możliwości integracji systemów i inne opcje rozbudowy. Ponadto firma zaprezentowała pierwszy automatyczny system dojenia obrotowego AMRTM. Został on odznaczony złotym medalem EuroTier 2010 dla innowacji i tytułem „Innowacja Roku 2011”.

- Jesteśmy dumni, że rozszerzony system automatycznego doju jest alternatywy dla producentów mleka we wszystkich segmentach rolnictwa i wielkości stad - dodał Hallman.

Poza zwiedzaniem farmy dziennikarze mieli okazję podziwiać uroki Tatarstanu. Zaproszono nas do restauracji, w której serwuje się dania tatarskie. Wieczór spędziliśmy w sympatycznej restauracji w centrum Kazania. Za nowe doświadczenia i wspaniałą wyprawę dziękujemy firmie DeLaval.

fot. i tekst: Andrzej Niczyporuk, opr. sam



Dziennikarzom zaprezentowano makietę farmy, która sama w sobie wygląda imponująco.

Nikołaj Timoszenko, odpowiedzialny za rozwój firmy m.in. w Rosji, Białorusi, Ukrainie i Kaukazie

Nocowaliśmy w hotelu Szalapin. Wyglądał bardzo imponująco, a jego pracownicy byli bardzo gościnni

Skala zwiedzanego gospodarstwa pozostawiła pod wrażeniem zaproszonych gości.


Podczas wyjazdu udało się „wykraść” trochę czasu na zwiedzanie kazania

Bajkowo wyglądająca tatarska restauracja, w której mieliśmy okazję zjeść pyszną kolację

W samym centrum Centrum


Nowy sklep z maszynami rolniczymi w Knyszynie, po poświęceniu i oficjalnym otwarciu, działa już pełna parą. Znaleźć tam można produkty wielu znanych marek

Dni otwarte w nowej składnicy maszyn rolniczych były okazją do atrakcyjnych zakupów


Zakupy maszyn bez marży skusiły wielu rolników, którzy pojawili się na dniach otwartych w nowej składnicy maszyn rolniczych: Centrum Rolnicze AGROMAN. Składnica znajduje się w Knyszynie przy szosie Ełckiej i otworzyła już swoje podwoje przez klientami.

Dni Otwarte w „Agroman-ie” odbyły się 29-30-go stycznia. Zwiedzanie obiektu poprzedziło jego poświęcenie przez proboszcza miejscowej parafii rzymsko-katolickiej. Część oficjalną zakończyła prezentacja sprzętu wystawców. I tak w nowej składnicy będzie można nabyć ciągniki marki Farmtrac i Farmer oraz maszyny rolnicze takich producentów jak: POM Augustów, Wirax, Pomot Chojna, Agro-Masz, Biardzki, Dexwal, Fago, POM Brodnica, Mandam i inni.

Wraz ze sklepem uruchomiono komis samochodów używanych.

- Rolnicy, którzy przyjechali na dni otwarte w sobotę i niedzielę dokonywali zakupów w cenach hurtowych bez naszych marż. Skusiło to wiele osób, nowych nabywców znalazły m.in. dwa ciągniki - mówi Krzysztof Klepacki, pracownik Agroman-a. - Oczywiście nie można takowej sprzedaży prowadzić w systemie ciągłym, ale po zakończeniu dni otwartych rolnicy mogą u nas liczyć na umiarkowane ceny, porządny serwis posprzedażowy i bezkonfliktową obsługę

Dni Otwarte zakończone zostały mniej oficjalnie - ogniskiem i dobrą zabawą.

mb

fot. Agroman


AGROMAN

Knyszyn

ul. Goniądzka 79

tel. 85-876-81-22

kom: 501-778-700



Dobrze mówić, lepiej działać


Trzy pokolenia Kraszewskich przed oborą. Od lewej: Zdzisław, Krystyna, w środku przyszły następca - Kuba, a dalej Tomasz i Krystyna

Prezentacja gospodarstwa Krystyny i Zdzisława oraz Katarzyny i Tomasza Kraszewskich z miejscowości Dąbrowa Łazy


Wicemistrzowie krajowej Agroligii sprzed dziesięciu lat i kandydaci do tytułu Mistrza w tegorocznej edycji konkursu. Właściciele jednego z najlepszych gospodarstw w regionie. A także, a może przede wszystkim, wielopokoleniowa rodzina, wspólnie pracująca i wspólnie ciesząca się z owoców tej pracy. Przedstawiam Państwu gospodarstwo Krystyny i Zdzisława oraz Katarzyny i Tomasza Kraszewskich z miejscowości Dąbrowa Łazy.

W tym miejscu tradycyjnie zaczęłabym snuć historię gospodarstwa. Jednak w tym przypadku, uff, nie jest to łatwe. Kraszewscy bowiem to ludzie, którzy zmian się nie boją i w związku z tym w gospodarstwie hodowano niemal wszystko. Spróbujmy jednak sięgnąć do korzeni.

Misz-masz i poszukiwania

W latach 70-tych gospodarstwo nie odbiegało swoim kształtem od wielu podobnych. 20 hektarów i „wszystkiego po trochu”. Standardowe gospodarstwo wielokierunkowe. Lata 80-te przyniosły zmiany. W Dąbrowie Łazach powstała bowiem pieczarkarnia.

- Krów jeszcze nie było, ale za to hodowaliśmy konie, żeby uzyskać obornik pod pieczarki - wspomina pan Zdzisław.

Lecz w tych samych latach 80-tych Kraszewscy zajęli się hodowlą owiec. Była to rasa Kent, później rasa mięsna białogłowa. W międzyczasie zrezygnowano w gospodarstwie z pieczarek i hodowli koni. Owce Kraszewscy hodowali do 1997 r., trzodę chlewną do 1999 r.

Czas na krowy

I tak nadszedł rok 1998. Wówczas powiększono owczarnię, która stała się oborą, a do gospodarstwa trafiły krowy czerwonobiałe z domieszką holsztynofryzów. Ach, zapomniałabym zupełnie, że w międzyczasie pojawiły się też mięsne Simentale, ale dziś to już historia. Krowy mleczne zapanowały w gospodarstwie w Dąbrowie Łazach. Na początku stado liczyło sobie 64 sztuki.

- Stado stopniowo powiększaliśmy - opowiada pan Zdzisław.

To „stopniowo” urosło do dzisiejszej ilości 350 sztuk bydła ogółem (krowy, cielęta, opasy). Krów dojnych jest 144. Wraz ze stadem rósł też areał gospodarstwa. I tak 20 ha zamieniło się w dzisiejsze 60 własnych i 80 dzierżawionych. To powiększanie stada wymusiło na gospodarzach oczywiste inwestycje w zakresie budynków inwentarskich, które kurczyły się szybko, gdy do Dąbrowy przybywały kolejne krowy.

- W 2002 roku powiększyliśmy oborę, a cztery lata później wybudowaliśmy nową - wyjaśnia pan Tomasz.

Obora wyposażona jest w halę udojową typu Rybia Ość 2x5. Dój zajmuje rodzinie Kraszewskich dwie godziny.

- Za długo - ocenia senior rodu. - Zastanawiamy się więc nad zmianami. Pod rozwagę bierzemy zakup robota udojowego bądź dojarni karuzelowej.

Robot, czy dój w kółko?

Pewnie, jak w większości większych gospodarstw mlecznych i tu trwają dziś dyskusje na temat nowoczesnej technologii w rolnictwie w postaci robotów udojowych. Inwestycja o ile kusząca, o tyle kosztowna.

- Hodowla krów mlecznych, przez przywiązanie do zwierząt i gospodarstwa, czyni to zajęcie bardzo niewdzięcznym - mówi pan Tomasz. - Robot daje złudzenie wolności, ale nie oszukujmy się, nawet po jego montażu nie ma tak, że można pojechać sobie i cieszyć się urlopem. W razie jakiejkolwiek, nawet najdrobniejszej awarii, trzeba być na miejscu i zadziałać, by dój nie był zahamowany.

Rolnicy obawiają się również selekcji stada, niezbędnej przy decyzji o zakupie robotów. Nie jest też tajemnicą, że pierwsze miesiące, kiedy krowy muszą przywyknąć do automatu, do łatwych nie należą - delikatnie mówiąc. Nie dziwi więc wahanie, jednak jak mawia pan Zdzisław: „Tu nie ma co mówić, tu trzeba działać”, więc z pewnością już wkrótce u Kraszewskich nastąpi udojowa rewolucja.

Wykorzystali szansę

Tradycyjne pytanie o źródła finansowania modernizacji w gospodarstwie, jak również zmian w parku maszynowym, także wprowadziły mnie w konsternację. Okazało się bowiem, że Kraszewscy, tak samo jak dynamicznie i otwarcie podchodzą do wszelakich zmian, tak samo sprawnie sięgnęli po unijne fundusze. Nie skorzystali z SAPARDU. Nie dlatego, że się obawiali, czy mieli wątpliwości. Po prostu produkcja, jaką wtedy prowadzili była już za duża, by sięgnąć po dofinansowanie. Za to, jak tylko pojawiła się możliwość skorzystania z SPO - od razu to zrobili.

- Finalnie dwa razy skorzystaliśmy z działania „Rozwój i ulepszanie infrastruktury technicznej związanej z rolnictwem”. Środki uzyskane na ten cel zostały przeznaczone na utwardzenie podwórka - opowiada Katarzyna Kraszewska. - Również dwa razy skorzystaliśmy z działania „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej”, dzięki czemu zakupiliśmy sieczkarnię do kukurydzy oraz ładowarkę teleskopową, w celu świadczenia usług.

Obok PROW-u Kraszewscy również nie przeszli obojętnie. W ramach działania „Modernizacja gospodarstw rolnych” uzupełnili park maszynowy o opryskiwacz, prasę, wóz asenizacyjny, kosiarkę i przewracarkę karuzelową. Zmodernizowano też budynki poprzez zmianę dachów. Obecnie rolnicy czekają na podpisanie umowy na kolejne działanie, ale nie zapeszajmy.

Na pięć minut przed finałem

Rodzina Kraszewskich i ich gospodarstwo, znane z wystaw lokalnych i krajowych, może poszczycić się pokaźną kolekcją pucharów i nagród, jakie zdobyli w przeróżnych konkursach. Już niebawem spróbują swoich sił, po raz drugi zresztą, w finale krajowej Agroligii.

- Konkurencja jest mocna, podobnie jak w finale wojewódzkim, prawdę mówiąc mieliśmy spore obawy - mówi pan Zdzisław. - No ale się udało. Teraz sprawdzimy swoich sił w kraju.

Cóż, ja jestem pewna, że półka z pucharami, powiększy się niebawem o kolejny. A nawet jeśli nie, Kraszewscy i tak już wygrali to, co najcenniejsze. Rodzinę, wspólne życie, które, jak przyznają, nie zawsze jest łatwe. Jednak razem raźniej. Zawsze jest się kogo poradzić, poprosić o pomoc. Z pewnością Święta w tej rodzinie należą do bardzo wesołych.

fot. i tekst: Małgorzata Sawicka


 

Kraszewscy prowadzą rodzinne gospodarstwo rolne o powierzchni 140 ha. Głównym kierunkiem jest produkcja mleka wysokiej jakości. Zwierzęta gospodarzy były wielokrotnie nagradzane na wystawach bydła w Szepietowie i na wystawach w kraju. Gospodarze utrzymują też 15 sztuk bydła rasy polskiej czerwonej, na które otrzymują dofinansowanie w ramach programów rolnośrodowiskowych - ochrona lokalnych ras bydła. Dzięki dofinansowaniu z Unii Europejskiej gospodarstwo unowocześnili i zmodernizowali park maszynowy. Państwo Kraszewscy są doskonałym przykładem połączenia tradycji z nowoczesnością. Oczkiem w głowie rodziny Kraszewskich jest zabytkowy wiatrak, którym się opiekują. Wiatrak jest lokalną atrakcją turystyczną. Zdzisław Kraszewski pełni funkcję kustosza Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.

Działalność społeczna to przede wszystkim członkostwo w Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, członkostwo w Radach Nadzorczych SM Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem oraz w Spółdzielczym Banku Rozwoju w Szepietowie.

Źródło: PODR



Podwórko jest utwardzone dzięki dofinansowaniu unijnemu

Nagrody dla wybitnych ludzi z branży

Uroczyste rozstrzygnięcie konkursu Agroprzedsiębiorca RP 2010


Kilkanaście osób zostało nagrodzonych w dorocznym konkursie Agroprzedsiębiorca RP 2010, rozstrzygniętym 3 grudnia. Honorowym patronatem objął go Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Artur Ławniczak, wiceminister rolnictwa, laureatom konkursu wręczył listy gratulacyjne. Konkurs podzielono na kilka kategorii: Promotor Agrobiznesu, Innowator Agrobiznesu, Wzorowy Agroprzedsiębiorca, Wybitny Agroprzedsiębiorca, Agroprzedsiębiorca Wszechczasów.

Dodatkowo przyznane zostały honorowe odznaki „Zasłużony dla Rolnictwa”.

- Z wielką przyjemnością gościmy dzisiaj tak zasłużonych przedstawicieli polskiego rolnictwa. Jestem człowiekiem z branży, prowadzę niewielkie gospodarstwo rolne, mam więc ogromny szacunek do tych, którzy zbudowali piękne firmy, dobrze prosperujące gospodarstwa, często będące efektem pracy wielu pokoleń. Dziękuję Wam za to zaangażowanie. To jest wielki sukces polskiego kapitału, a w Polsce ten kapitał to właśnie rolnictwo i przetwórstwo - powiedział Ławniczak, gratulując laureatom.

Wiceminister resortu nawiązał również do nowej inicjatywy resortu rolnictwa, jaką są miejsca sprzedaży bezpośredniej.

- Liczymy, że powstanie około 300 takich miejsc dla rolników, lokalnych przetwórców i dla konsumentów, aby zmierzali oni nie tylko do galerii handlowych, lecz także w te miejsca, gdzie będą mogli zakupić świeże produkty prosto od producentów rolnych - podkreślił.

Organizatorem konkursu na Agroprzedsiębiorcę RP jest redakcja Agro.

opr. sam

Otwarcie pierwszej polskiej biogazowni w Kostkowicach


15 listopada br. w Zakładzie Doświadczalnym Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego w Kostkowicach dokonano uroczystego otwarcia pierwszej w Polsce biogazowni rolniczej. O wyjątkowości tego zakładu świadczy możliwość wykorzystania wszystkich odpadów powstających w rolnictwie np. obornika, gnojowicy, pozostałości po produkcji gliceryny, tłuszczy, resztek poubojowych, kuchennych i spożywczych. Sprawdzona na zachodzie Europy żelbetowa konstrukcja biogazowni dostarczona przez firmę Wolf System pozwoli wytworzyć gaz, z którego zostanie wyprodukowana energia elektryczna oraz cieplna, jak również nawóz wykorzystywany do zasilania upraw.
Ograniczone zasoby węgla, ropy naftowej czy gazu powodują, że poszukujemy alternatywnych źródeł energii. Nowo otwarta biogazownia w Kostkowiacach to zakład wykorzystujący odpady powstające w rolnictwie. Wytworzony w nim gaz będzie spalany w specjalnym silniku kogeneracyjnym o mocy 600 kW, dzięki czemu uzyska się energię elektryczną i cieplną. Biogazownia rolnicza w Kostkowie jest modelowym zakładem, w którym substratem będą bioodpady i produkty uboczne produkcji zwierzęcej i roślinnej z gospodarstwa, zostaną poddane przetworzeniu w systemie specjalistycznych urządzeń na energię.  Infrastruktura biogazowni w Kostkowicach składa się ze zbiornika fermentacyjnego, pofermentacyjnego oraz magazynu w postaci żelbetonowego zbiornika. Wszystkie elementy zostały dostarczone przez firmę Wolf System, specjalizującą się w budowie tego typu obiektów w Europie. „Współpraca z Firmą Wolf System sp. z o.o. była związana z budową przez tę Firmę zbiorników fermentacyjnych i magazynowych agrobiogazowni Kostkowice. Po kilku miesiącach współpracy z przyjemnością mogę stwierdzić, że wybór Wolf System jako wykonawcy był właściwy a Firma dała się poznać jako rzetelny a przede wszystkim terminowy wykonawca” – wyjaśnia Karol Węglarzy, prezes Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki Państwowego Instytutu Badawczego Grodziec Śląski Sp. z o.o. Biogazownie rolnicze, czyli instalacja służąca do celowej produkcji biogazu z odpadków z produkcji roślinnej i zwierzęcej na szeroką skalę są budowane w Austrii i Niemczech. W Polsce powstaje pilotażowy program wspierania tego typu inicjatyw. „Grupa Wolf buduje rokrocznie ponad 5000 okrągłych zbiorników wykorzystywanych w rolnictwie, tym bardziej cieszymy się, że pierwsza, polska biogazownia została zbudowana we współpracy z naszą firmą. Chciałbym także nadmienić, że w tym roku jesteśmy skoncentrowani na współdziałaniu z przedsiębiorstwami technologicznymi budującymi biogazownie i w najbliższej przyszłości również będziemy się tym zajmować, gdyż w tej dziedzinie Polska ma wiele do nadrobienia” – wyjaśnia Rajmund Reichel, dyrektor działu zbiorników w firmie Wolf System Sp. z o.o. z Siemianowic Śląskich.
Pionierska budowa biogazowni w Kostkowicach pokazuje konkretne rozwiązanie wykorzystujące lokalne możliwości pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych. Co więcej pozyskiwanie energii z tego typu zakładów jest bardziej ekologiczne i tańsze niż budowa elektrowni wiatrowych czy montaż kolektorów słonecznych. Warto także podkreślić, że firma Wolf System dostarczyła w tym roku zbiorniki fermentacyjne, pofermentacyjne, magazynowe oraz silosy na kiszonkę dla 7 nowobudowanych biogazowni  rolniczych i przemysłowych w 5 województwach - zachodniopomorskim, wielkopolskim, dolnośląskim, śląskim i świętokrzyskim.


Wolf System Sp. z o.o.
ul. Budowlana 17
41–100 Siemianowice Śląskie
tel. (32) 60 53 700
www.wolfsystem.pl


Program budowy zbiorników Wolf System sięga od silosów na wióry po silosy dużej pojemności dla przemysłu jak również od zbiorników na gnojowicę lub wodę po duże oczyszczalnie ścieków. W systemie szalunku Wolf możliwe jest zbudowanie zbiorników o średnicy do 50,00 metrów i wysokości do 50,00 metrów.  Rocznie firma buduje około 5000 zbiorników dla różnych celów i dzięki temu jest jedną z wiodących firm w Europie w segmencie budowy zbiorników.
Koncern Wolf System powstał w 1962 roku w Austrii. Wolf System Sp. z o.o. została założona 26 lipca 1990r. Początkowo siedziba spółki mieściła się w Tychach, ale wkrótce rozpoczęto budowę zakładu w Siemianowicach, gdzie od 1992 roku firma prowadzi swoją działalność produkcyjną. Dzisiaj firma Wolf System w Polsce zatrudnia ponad 100 pracowników, których kwalifikacje, kreatywność i zaangażowanie w wykonywaną pracę gwarantują sukces i dynamiczny rozwój spółki. Obecnie koncern Wolf System zatrudnia 2 500 pracowników w 18 przedstawicielstwach, w 15 krajach.


Zajrzeliśmy do Pronaru


Operator ciągnika pokazał, iż maszyna daje radę nawet w zamarzniętej hałdzie. Pronar oferuje odśnieżarki z własnym napędem, które można używać z samochodem. Jest to bardzo wygodne, gdy użytkownik posiada starego Kamaza, czy Żuka.
p { margin-bottom: 0.21cm; }

Świąteczne spotkanie dziennikarzy branżowej prasy o tematyce rolnej z zarządem firmy Pronar Narew


Jakość, cena i potrzeba – to główne elementy, jakie składają się na sukces produkcji narewskiego Pronaru. Mijający rok firma zamyka z zyskiem netto wnoszącym 10 mln zł i przychodem na poziomie pół miliarda złotych. Kierunek dalszego rozwoju? Coraz to nowe maszyny, w tym nacisk na sektor komunalny.

Tego typu informacjami dzielił się podczas konferencji prasowej Sergiusz Martyniuk, prezes firmy Pronar. Na początku grudnia dziennikarze branżowych czasopism z całej Polski zjechali na dwa dni do Narwi. Z zaproszenia skorzystaliśmy również my – redakcja Podlaskiego Agro, by „podejrzeć” dla czytelników co się dzieje w jednym z największych przedsiębiorstw produkcyjno-handlowych w Polsce.

Koniec roku w każdym sektorze jest okresem podsumowań i snucia planów na przyszłość. Temu tematowi było więc w najszerszej części poświęcone spotkanie z prezesem Sergiuszem Martyniukiem.

- Rok 2009 był trudny ze względu na ogólnoświatowy kryzys i zawirowania gospodarcze. Wiele osób doradzało wtedy, by wyhamować produkcję, zamrozić inwestycje. Dziś uważam, że były to najgłupsze pomysły – wspominał Sergiusz Martyniuk. – Dopiero po takiej reakcji Pronar zaczął nabierać rozpędu i inwestować, w tym czasie otworzyliśmy zakład w Narewce. Ale początek bieżącego roku był jeszcze trudny. Dlatego tegoroczny zysk oceniam pozytywnie, a nie entuzjastycznie. Za to, rok 2011 zamkniemy zyskiem 24 mln zł, a skoro tak zakładamy, to taki wynik osiągniemy. I to będzie satysfakcjonujące.

Sergiusz Martyniuk sięgnął do historii firmy, wspomniał też o zmianach jakie w tym czasie zaszły w rolnictwie. Podkreślał, iż nikt wówczas nie spodziewał się tak ogromnego postępu w technologii maszyn rolniczych i zmian w życiu wsi. Oczywiście zmianom tym towarzyszy Pronar. Pomysły, nowe maszyny i rozwój firmy związany jest bowiem z potrzebami rolników - ułatwianiem im pracy. Przy okazji więc prezes zdradził plany na najbliższą przyszłość. Właśnie 8 grudnia, w dniu naszego spotkania w Pronarze, zostały zakończone prace przygotowawcze w Narewce do ustawienia jednej z najnowocześniejszych maszyn krawędziowych.

Kolejna budowa trwa na 10-ha działce w Siemiatyczach. Prowadzona tam będzie produkcja metalowa. Najnowsze plany to inwestycja w Hajnówce. Tam budowa na razie toczy się w urzędach w formie gromadzenia dokumentacji, ale za rok pewnie już będzie wcielona w życie na placu budowy. Co się będzie tam działo? Prezes nie chciał jednoznacznie zdradzać.

Przy okazji spotkania mogliśmy obejrzeć, jak prezentuje się oferta maszyn zimowych, przeznaczona nie tylko dla rolnictwa. Początek grudnia obfitował w spore ilości śniegu, więc było na czym próbować. Pokazano nam pług odśnieżny PUV2800 i posypywarkę T130 zagregowane z ciągnikiem Zefir 85 oraz najmniejszą odśnieżarkę wirnikową OW1,5 zagregowaną z Zefirem 40. Odśnieżarka przeznaczona jest do usuwania śniegu miękkiego i świeżego, zasięg wysypywania sięga nawet 10m. Operator ciągnika pokusił się o pokazanie, jak maszyna poradzi sobie ze zbitą hałdą śniegu. I o dziwo to maleństwo świetnie sobie dało radę. Oczywiście Pronar oferuje wiele większych maszyn m.in. odśnieżarki z własnym napędem. Maszyny te przydadzą się w warunkach zimowych każdemu rolnikowi, a adresowane są również do firm i lokalnych samorządów.

Po chwilach spędzonych na świeżym powietrzu dziennikarzom zafundowano wycieczkę po zakładzie produkcyjnym w Narwi. Zaczęliśmy od wydziału hydrauliki siłowej oraz pneumatyki maszynowej. Tu pracuje jedyna w Europie tak nowoczesna maszyna, produkująca wysokiej klasy elementy hydrauliczne i pneumatyczne, które mają zastosowanie w różnego typu maszynach: rolniczych, budowlanych. Dalej mieliśmy okazję prześledzić montaż przyczep, ciągników oraz krok po kroku Wydział Produkcji Kół Tarczowych (popularnych felg). Autonomiczny wydział produkcji i sprzedaży kół tarczowych działa już od blisko 15 lat. Dzięki współpracy z producentami opon Pronar sprzedaje kompletne koła ogumione. Co ciekawe tylko co dziesiąta wyprodukowana tu felga jest przeznaczana do własnych maszyn i ciągników Pronaru, pozostałe są kupowane przez znanych konkurencyjnych producentów m.in. Zetor, Kubota. Na Wydziale Kół Tarczowych funkcjonuje niezależne od Pronaru Laboratorium AB-1 i AB-2, które badają jakość zarówno felg, produkowanych na miejscu, jak i opon dostarczanych z zewnątrz. Elementy są testowane w warunkach symulujących pracę w polu.

Zwiedzanie zakładu zakończyła wizyta w Izbie Pomiarów, która prowadzi nadzór nad oprzyrządowaniem kontrolno-pomiarowym. Podobnie jak Laboratorium bierze udział w procesie kontroli dostaw, jak również w kontroli elementów i detali produkowanych w firmie, a których pomiary wymagają zaangażowania odpowiednich urządzeń i wiedzy z zakresu nowoczesnej metrologii.

Po obiedzie dziennikarze mogli obejrzeć równie dokładnie zakład w Strabli, ale ponieważ my prezentowaliśmy go państwu rok temu uznaliśmy, iż na tym kończymy naszą przedświąteczną wycieczkę, za zaproszenie dziękujemy.

Barbara Klem

Fot. Sebastian Rutkowski



Maszyna poradzi sobie nawet z drobnymi kamieniami zawartymi w sypanym piachu

Kosmiczna technologia


Rozwiązania technologiczne Lely podążają w kierunku stworzenia zwierzętom przyjaznego środowiska. Astronaut A4 ma m.in. na celu przeprowadzanie doju bardziej zgodnego z naturalnym rytmem zwierząt
p { margin-bottom: 0.21cm; }

Astronaut A4 - nowej generacji zrobotyzowany system doju Lely wprowadzony na rynek


Menager i Operator to dwa modele nowego systemu doju Astronaut A4 marki Lely. Rewolucyjną zmianą Astronaut A4 jest koncepcja o nazwie I-flow. Bezprogowy boks udojowy pozwala krowie na wejście do niego i wyjście w jej własnym tempie.

Astronaut A4 ma budowę modułową. Jedna samowystarczalna jednostka centralna z systemem podciśnienia i mycia obsługuje dwie jednostki udojowe. Poszczególne elementy mogą stać w odległości do 30m od siebie, co zapewnia znacznie większą swobodę rozplanowania wnętrza obory. Budowa modułowa jest ważna zarówno dla gospodarstw rodzinnych, produkujących 300.000 l mleka rocznie, jak również dla tych gospodarstw, które produkują ponad 10 mln l mleka rocznie. Model Manager spełnia oczekiwania hodowców, którzy skupiają się na doju i zarządzaniu stadem na podstawie dużej ilości danych, dotyczących stada oraz każdej pojedynczej sztuki. Natomiast Model Operator jest stworzony dla tych hodowców, dla których dój i automatyzacja pracy w oborze to priorytet.

Z obserwacji zwierząt wynika, że krowy nie potrafią łatwo skręcać. Pozwalając krowie na swobodne, proste wchodzenie i wychodzenie z boksu eliminuje się te utrudnienia. Nowy system został również tak zaprojektowany, aby zapewnić każdej krowie ciągły kontakt ze stadem, co dodatkowo eliminuje niepotrzebny stres.

Robot udojowy Lely Astronaut A4 ma też kilka innych nowych rozwiązań technologicznych, takich jak np. pompa mleczna, która niezwykle delikatnie transportuje mleko do zbiornika. Zamiast łopatek, które mogą uszkodzić mleko zastosowano w niej specjalny silikonowy pęcherz. Jego rola polega na łagodnym tłoczeniu mleka do rurociągu mlecznego, a następnie do schładzalnika. Aby jeszcze bardzie skrócić czas przestoju robota podczas regularnego serwisu, najważniejsze zużywalne części zużycie zostały zmienione w łatwe do wymiany systemy kaset.

Lely w najnowszym systemie automatyzacji pracy w oborze oferuje unikatowy zestaw narzędzi do zarządzania jakością mleka, jak również pojedynczą krową w stadzie. Oprogramowanie do zarządzania stadem pozwala skupić się tylko na tych krowach, które naprawdę wymagają uwagi, a zarazem zapewnia kontrolę nad całym stadem. Program Lely T4C zapewnia szybki przegląd danych, który jest generowany na podstawie: barwy mleka w każdej ćwiartce, pomiaru tłuszczu, białka, laktozy w mleku, przewodności, temperatury, określenia liczby komórek somatycznych, liczby odłykań, czyli przeżuwania minutowego krowy, aktywności krowy, masy ciała krowy, wydajności krowy, spożytej paszy treściwej, czasu doju w tym także czasu ślepego doju, a także maksymalnej prędkości doju.

Moduł dynamicznego żywienia (DLM) paszą treściwą (opcja), automatycznie zmienia przydział paszy na krowę w oparciu o optymalny stosunek kosztów i korzyści w celu maksymalizacji zysków. Indywidualne zróżnicowanie efektywności żywienia i częstotliwości doju, stanowią podstawę dynamicznego podejścia do uzyskania najwyższych zysków. System analizuje zapisane dane dla każdej sztuki pod kątem produkcji mleka i spożytej paszy treściwej, a odstępem pomiędzy dojami. Badania wykazały, że dzięki użyciu sytemu dynamicznego doju, wzrasta całkowita ilość produkcji mleka na robot, a wydajność robota jest wykorzystana jeszcze bardziej efektywnie.

Dój za pomocą robota udojowego Astronaut różni się od tradycyjnego pod wieloma względami. Jedną z największych różnic jest możliwość dojenia krów w sposób, który jest bardziej zgodny z naturalnym rytmem zwierząt. Aby zmaksymalizować korzyści płynące z użytkowania tego systemu poszukujemy okazji do stworzenia środowiska, w którym krowy mogą być dojone w optymalnych warunkach unikając wszelkich możliwych przeszkód. Zawsze w stałym kontakcie ze stadem, w rytmie własnych potrzeb fizjologicznych, z minimalizacją barier i czynników wywołujących stres.

Innym rozwiązaniem automatyzacji pracy w oborze jest robot Lely Discovery, służący do usuwania odchodów zwierzęcych co, jak wiemy, znacznie poprawia higienę w oborze i dobrze wpływa na zdrowotność racic. Stosuje się go w budynkach, wyposażonych w podłogę szczelinową, gdyż zasada pracy robota polega na spłukiwaniu powierzchni. Do uzupełniania robota wodą Lely wykorzystało swój patent, ten sam, który jest wykorzystywany przez samoloty tankujące w powietrzu. Robot Discovery podjeżdża do stacji ładującej i w tym samym czasie tankuje wodę do 30-litrowego zbiornika.

Jeszcze innym automatem ułatwiającym prace hodowcom jest robot podgarniający paszę na stole paszowym. Lely Juno zwiększa pozytywny ruch krów w oborze, dzięki stałemu dostępowi do paszy na stole. Zmniejsza to rywalizację między krowami. Zakładając, że jedna tura zadawania paszy trwa zaledwie 10 min, Lely Juno pozwala zaoszczędzić co najmniej 183 godziny, czyli 22 (8-godzinne) dni robocze rocznie! Dodatkowo oferuje dużą elastyczność, nie ma już potrzeby podgarniania paszy co najmniej trzy razy dziennie, ani przygotowywania ostatniego – wieczornego zadawania paszy.

Joanna Aerts, Lely East

fot. Lely



Zbadano i stwierdzono, że dzięki robotowi Juno jest o 15% mniej niedojadów

SER(ce) rośnie


Podczas otwarcia Dariusz Sapiński podziękował firmom i instytucjom, które przyczyniły się do realizacji nowej inwestycji, ale także załodze, która - jak podkreślił - w błyskawicznych tempie opanowała nowe technologie

Nowa fabryka konfekcjonowania sera wysokomazowieckiej Mlekovity robi ogromne wrażenie, aż...


Dziesięć tysięcy metrów kwadratowych, siedem nowoczesnych linii produkcyjnych do konfekcjonowania sera, dwie dojrzewalnie żółtego przysmaku z kontrolą temperatury środowiska dojrzewania oraz hale magazynowe i pomieszczenia socjalne - tak w liczbach przedstawia się najnowsza inwestycja wysokomazowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita. Największa na świecie fabryka konfekcjonowania sera została uroczyście otwarta w sobotę 6 listopada.

Już teraz w nowej fabryce konfekcjonuje się 120 ton sera na dobę, w ciągu roku liczba ta ma wzrosnąć do 240 ton. Na inwestycji zyskali i okoliczni mieszkańcy - 150 z nich znalazło w Mlekovicie miejsca pracy.

Fundusze na realizację przedsięwzięcia pochodzą ze środków własnych spółdzielni. Koszt inwestycji wyniósł ok. 50 mln zł. Hektar ziemi na parkingi przyzakładowe użyczył Henryk Wyszyński, wójt gminy Wysokie Mazowieckie.

Poświęcenia nowej fabryki dokonał ksiądz biskup Tadeusz Bronakowski. Wzięli w nim udział przedstawiciele władz lokalnych i wojewódzkich, lekarze weterynarii oraz oczywiście... media.

- Nowoczesna, oddana do użytku fabryka jest przykładem tego, że Mlekovita ciągle się rozwija i umacnia swoją pozycję na rynku - mówił Dariusz Sapiński, prezes Grupy Kapitałowej Mlekovita, podczas uroczystości otwarcia. - Jest to także realizacja naszej długofalowej strategii rozwoju. Jestem przekonany, że jest to inwestycja potrzebna nie tylko dla Mlekovity, ale także dla naszego miasta i regionu. Zwiększając zdolności produkcyjne firmy, zwiększamy produkcję mleka, co oznacza wzrost dochodów naszych rolników.

Prezes Sapiński, podkreślił także rolę kolejnych realizowanych w spółdzielni inwestycji:

- Można powiedzieć, że na ziemi wysokomazowieckiej nic tak dobrze nie wyszło, jak produkcja mleka. Jest to nasza duma, z której powinniśmy się cieszyć i, o którą powinniśmy dbać, nawet jeśli jesteśmy spoza branży. Rozwój regionu w dużym stopniu uzależniony jest od mleka. Specjalizacja Podlasia w produkcji mleczarskiej, to dobry krok w poszukiwaniu własnej tożsamości gospodarczej.

W zakładach Grupy Kapitałowej Mlekovita produkowane są sery twarde oraz miękkie. Przez lata rozwoju firmy udoskonalano receptury, technologie oraz modernizowano park maszynowy, aby zaspokoić potrzeby rynku nie tylko wewnętrznego, ale również światowego. Udziały Mlekovity wraz z podmiotami zależnymi w rynku serów twardych dojrzewających stanowią obecnie ok. 35%.

Każda nowa inwestycja to dowód na to, że Mlekovita nie spoczywa na laurach, mimo, że według badań, to właśnie sery tej marki są najchętniej wybierane przez konsumentów. A ci mają z czego wybierać, bo cały asortyment wysokomazowieckiej spółdzielni to ponad 300 produktów! Na domiar każdego roku do tej liczby dochodzi kilkadziesiąt nowych. Liczne inwestycje, sypiące się jak z rękawa nagrody, to oczywisty powód do radości dla prezesa zarządu Mlekovity, ale nie największy wcale.

- Za swój największy sukces uważam zadowolenie klientów – mawia Dariusz Sapiński i podkreśla: - Dzięki temu, że my się rozwijamy, rolnicy mogą zwiększać produkcję mleka.

Z racji tego, że zarząd Mlekovity każdą inwestycję traktuje nie tylko jako własny sukces, ale też swoich dostawców, ci najwięksi zostali uhonorowani dyplomami okolicznościowymi. Tadeusz Dmochowski, Bogdan Zakrzewski i Tomasz Kraszewski w okresie od początku roku do połowy października oddali do Mlekovity niebotyczne ilości mleka - największy z nich ponad 700 tysięcy litrów!

Zaproszony na uroczystość Marek Sawicki, minister rolnictwa, co prawda nie mógł pojawić się osobiście, ale przesłał listownie słowa uznania. Podkreślił w nich, że na ugruntowanie pozycji Mlekovity pozwoliły dobre standardy i nowe technologie. Życząc dalszych sukcesów, szef resortu potwierdził, że droga, którą podąża Mlekovita jest słuszna.

tekst: Małgorzata Sawicka

fot. Andrzej Niczyporuk, Mlekovita



Podczas otwarcia Dariusz Sapiński podziękował firmom i instytucjom

Nowa fabryka konfekcjonowania sera

Na wysoki połysk


Ryszard Borawski, to pierwszy rolnik w gm. Szczyczyn, który zamontował w swoim gospodarstwie schładzalnik mleka. Ten, przy którym pozuje to całkiem nowa sztuka, zamontowana w przeddzień przygotowania tego artykułu

Gospodarstwo Agnieszki i Ryszarda Borawskich…


Miejscowość Niedźwiedzke w gminie Szczuczyn. Wjeżdżając do wsi, w oczy rzuca się piękna nowa obora, a naprzeciwko niej dom z błękitną elewacją. Nie mieliśmy wątpliwości, że trafiliśmy pod właściwy adres – do Agnieszki i Ryszarda Borawskich – miejscowych liderów w produkcji gospodarstwa i właścicieli niezwykle nowoczesnego i zadbanego gospodarstwa.

Gospodarze witają nas już w progu. Choć chce się zwlekać z wejściem do domu, by choć jeszcze przez chwilę rozejrzeć się po tym pięknym podwórku. Obejście wokół domu, obory – wszystko pokryte polbrukiem. Na środku tzw. rondo – „wyspa zieleni”, na której gospodarze posadzili krzewy. Za domem oczko wodne, a nad nim malowniczy mostek. Altanka, grill, drewniany bocian, ozdobna studzienka z kamieni – otoczenie domu bije po oczach dbałością o każdy szczegół. Nie dziwi zupełnie fakt, że rolnicy ci w tym roku wytypowani zostali do wzięcia udziału w Agrolidze. Dziwi, że nie wygrali. Jestem pewna, że następnym razem…

Od dwudziestu lat rządy w gospodarstwie sprawują małżonkowie – Agnieszka i Ryszard. Wcześniej było ono prowadzone przez rodziców pana Ryszarda. Już oni przewidująco z pospolitego wielokierunkowego gospodarstwa zaczęli przekształcać je w specjalistyczne, ukierunkowane na produkcję mleka.

Schemat jego rozwoju wyglądał podobnie, jak w wielu przypadkach tego typu. Po pierwsze poprzez dokupowanie działek rolnych, gospodarstwo stopniowo zwiększało swoją powierzchnię. Z ok. 40 hektarów do dzisiejszych ponad 80. Analogicznie rzecz wyglądała ze stadem. W gospodarstwie było zawsze kilkanaście sztuk bydła. Obecnie stado Borawskich liczy sobie 60 krów dojnych (100 sztuk ogólnie). Dojone są na hali udojowej 5+5. Udój zajmuje gospodarzom półtorej godziny

Przed rokiem w gospodarstwie przybyła nowoczesna, funkcjonalna i spełniająca wszelakie normy obora wolnostanowiskowa.

- Zrobiliśmy to przede wszystkim dla siebie – mówi pani Agnieszka. – Żeby było nam lżej.

Wcześniej bydło było utrzymywane w starych zabudowaniach, w systemie uwiązowym.

- Też nie było źle – ocenia gospodyni. – Mieliśmy tam zamontowany zgarniacz obornika. Staraliśmy się dbać o nasz komfort. Mąż jako pierwszy w gm. Szczuczyn zamontował schładzalnik do mleka, by umożliwić mleczarni odbiór bezpośredni surowca. Ale były i minusy. Do starej obory nie było możliwości wjazdu paszowozem, a co za tym idzie paszę trzeba było rozwozić taczką.

- I prawdę mówiąc mieliśmy tego dosyć – wspomina pan Andrzej. – Jak się wyszło rano do obory, tak wracało do domu około jedenastej. Dnia nie starczało.

Borawskim trafiła się okazja zakupu działki położonej niemal naprzeciwko domu. Oczywiście skorzystali. Jednak, jak to w życiu bywa, wraz za odrobiną szczęścia, idzie sporo pecha. Procedury związane z budową ciągnęły się aż trzy lata. Jednak, jak to w życiu bywa, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ten zastój finalnie przysłużył się rolnikom, którzy dzięki temu uniknęli zakupów materiałów budowlanych w najmniej korzystnym dla nich czasie. Już niedługo – pod koniec grudnia – będzie miała miejsce pierwsza nieformalna rocznica uruchomienia nowej obory. Rolnicy, jak mówi, bardzo wyraźnie odczuli zmiany.

- Teraz wchodzimy do obory na półtorej godziny i po sprawie – mówi gospodarz. – Przy starych zabudowaniach było to kilka dobrych godzin pracy. Każde zwierzę było karmione oddzielnie, a tu wszystkie razem. Co dla mnie było ważne, montaż rusztów, przy których nie stosuje się słomy jako ściółki, pozbawił mnie obowiązku wywozu obornika.

- Jest też lżej – dodaje żona. – Dój przeprowadza się w pozycji stojącej i kręgosłup tak nie cierpi.

Obora była zbudowana w części ze środków własnych oraz został na ten cel zaciągnięty kredyt preferencyjny.

Po budowie obory rolnicy nie zaprzestali realizacji kolejnych inwestycji. Otoczenie obory, jak i podwórko wokół domu, zostały wyłożone polbrukiem. W przeddzień naszego przyjazdu wymieniony został na nowy schładzalnik na mleko. Borawskim udało się również wymienić cały park maszynowy. Zanim sięgnęli po fundusze unijne w postaci Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, przeszli na VAT i kupowali maszyny ze środków własnych, występując o zwrot podatku. Skorzystali z działania „Modernizacja Gospodarstw Rolnych”, wykorzystując niemal w całości pulę przysługującą jednemu gospodarstwu – 600 tys. zł. Najpierw musieli zgromadzić środki własne, by po zakupie sprzętu wnioskować o zwrot, w ich przypadku, 60 % kosztów kwalifikowanych zakupów. Dzięki odwadze udało im się kupić ciągnik, bielarkę, owijarkę do bel, pług obrotowy.

Na ich drodze rozwoju nie zabrakło przeszkód. Najgorsza, jaka im się przytrafiła, to zarażenie pokaźnej części stada białaczką. W takich przypadkach, służba weterynaryjna odbiera krowy, wypłacając rolnikom odszkodowanie. Niestety, do najwyższych nienależące. Nie było łatwo, ale rolnikom udało się odbudować stado i wrócić do równowagi. Z problemem choroby pożegnali się już na dobre.

Choć rolnicy z chęcią inwestują w nowoczesną technologię, by ułatwić sobie życie, do coraz modniejszych robotów udojowych oraz innych obsługujących gospodarstwo, mają ostrożne podejście.

- Wiadomo, że taki robot wymaga selekcji wśród zwierząt, a przecież tak dobrane stado nie jest wieczne i wciąż pojawiają się w nim młode sztuki. A takie trudno zmusić do wejścia do hali udojowej, a co mówić, zachęcić do wchodzenia do robota – mówi pani Agnieszka.

Inwestycja, ich zdaniem, ciągle jeszcze należy do astronomicznie drogich, a pieniądze, jakie trzeba wydać na ten cel, wystarczyłyby na zatrudnienie dodatkowych pracowników do pomocy przy doju. A czas uzyskany w ten sposób przeznaczyć na tak wyczekiwany przez rolników wypoczynek. Choć z drugiej strony każde z nich przyznaje, że stada pod opieką obcych raczej by nie zostawili.

W tym roku Borawscy mieli swoją przygodę z konkursami ogólnokrajowymi. Wzięli udział w Agrolidze. Brak laurów nie zniechęcił ich do stawami w szrankami z innymi najlepszymi gospodarzami. Dlatego przymierzają się do wzięcia udziału w innym ogólnopolskim konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”.

- Wydaje nam się, że to naprawdę dobry moment – mówi pani Agnieszka. – Nowe maszyny w gospodarstwie, nowa obora, o otoczenie też zdążyliśmy zadbać. Choć oczywiście zawsze znajdzie się coś do poprawienia.

Wiosną zaplanowane są prace związane z elewacją budynków znajdujących się wokół domu. Borawscy chcą, by pasowały one do obory. W planach są także prace związane z ogrodem. Tak, by wszystko było na wysoki połysk…

Tekst: Małgorzata Sawicka

Fot. Sebastian Rutkowski


60 krów Borawscy doją w hali udojowej 5+5. Zajmuje im to zaledwie półtorej godziny
Jesteś tutaj: Strona główna