Podlaskie AGRO

Aktualności

Dobrze mówić, lepiej działać


Trzy pokolenia Kraszewskich przed oborą. Od lewej: Zdzisław, Krystyna, w środku przyszły następca - Kuba, a dalej Tomasz i Krystyna

Prezentacja gospodarstwa Krystyny i Zdzisława oraz Katarzyny i Tomasza Kraszewskich z miejscowości Dąbrowa Łazy


Wicemistrzowie krajowej Agroligii sprzed dziesięciu lat i kandydaci do tytułu Mistrza w tegorocznej edycji konkursu. Właściciele jednego z najlepszych gospodarstw w regionie. A także, a może przede wszystkim, wielopokoleniowa rodzina, wspólnie pracująca i wspólnie ciesząca się z owoców tej pracy. Przedstawiam Państwu gospodarstwo Krystyny i Zdzisława oraz Katarzyny i Tomasza Kraszewskich z miejscowości Dąbrowa Łazy.

W tym miejscu tradycyjnie zaczęłabym snuć historię gospodarstwa. Jednak w tym przypadku, uff, nie jest to łatwe. Kraszewscy bowiem to ludzie, którzy zmian się nie boją i w związku z tym w gospodarstwie hodowano niemal wszystko. Spróbujmy jednak sięgnąć do korzeni.

Misz-masz i poszukiwania

W latach 70-tych gospodarstwo nie odbiegało swoim kształtem od wielu podobnych. 20 hektarów i „wszystkiego po trochu”. Standardowe gospodarstwo wielokierunkowe. Lata 80-te przyniosły zmiany. W Dąbrowie Łazach powstała bowiem pieczarkarnia.

- Krów jeszcze nie było, ale za to hodowaliśmy konie, żeby uzyskać obornik pod pieczarki - wspomina pan Zdzisław.

Lecz w tych samych latach 80-tych Kraszewscy zajęli się hodowlą owiec. Była to rasa Kent, później rasa mięsna białogłowa. W międzyczasie zrezygnowano w gospodarstwie z pieczarek i hodowli koni. Owce Kraszewscy hodowali do 1997 r., trzodę chlewną do 1999 r.

Czas na krowy

I tak nadszedł rok 1998. Wówczas powiększono owczarnię, która stała się oborą, a do gospodarstwa trafiły krowy czerwonobiałe z domieszką holsztynofryzów. Ach, zapomniałabym zupełnie, że w międzyczasie pojawiły się też mięsne Simentale, ale dziś to już historia. Krowy mleczne zapanowały w gospodarstwie w Dąbrowie Łazach. Na początku stado liczyło sobie 64 sztuki.

- Stado stopniowo powiększaliśmy - opowiada pan Zdzisław.

To „stopniowo” urosło do dzisiejszej ilości 350 sztuk bydła ogółem (krowy, cielęta, opasy). Krów dojnych jest 144. Wraz ze stadem rósł też areał gospodarstwa. I tak 20 ha zamieniło się w dzisiejsze 60 własnych i 80 dzierżawionych. To powiększanie stada wymusiło na gospodarzach oczywiste inwestycje w zakresie budynków inwentarskich, które kurczyły się szybko, gdy do Dąbrowy przybywały kolejne krowy.

- W 2002 roku powiększyliśmy oborę, a cztery lata później wybudowaliśmy nową - wyjaśnia pan Tomasz.

Obora wyposażona jest w halę udojową typu Rybia Ość 2x5. Dój zajmuje rodzinie Kraszewskich dwie godziny.

- Za długo - ocenia senior rodu. - Zastanawiamy się więc nad zmianami. Pod rozwagę bierzemy zakup robota udojowego bądź dojarni karuzelowej.

Robot, czy dój w kółko?

Pewnie, jak w większości większych gospodarstw mlecznych i tu trwają dziś dyskusje na temat nowoczesnej technologii w rolnictwie w postaci robotów udojowych. Inwestycja o ile kusząca, o tyle kosztowna.

- Hodowla krów mlecznych, przez przywiązanie do zwierząt i gospodarstwa, czyni to zajęcie bardzo niewdzięcznym - mówi pan Tomasz. - Robot daje złudzenie wolności, ale nie oszukujmy się, nawet po jego montażu nie ma tak, że można pojechać sobie i cieszyć się urlopem. W razie jakiejkolwiek, nawet najdrobniejszej awarii, trzeba być na miejscu i zadziałać, by dój nie był zahamowany.

Rolnicy obawiają się również selekcji stada, niezbędnej przy decyzji o zakupie robotów. Nie jest też tajemnicą, że pierwsze miesiące, kiedy krowy muszą przywyknąć do automatu, do łatwych nie należą - delikatnie mówiąc. Nie dziwi więc wahanie, jednak jak mawia pan Zdzisław: „Tu nie ma co mówić, tu trzeba działać”, więc z pewnością już wkrótce u Kraszewskich nastąpi udojowa rewolucja.

Wykorzystali szansę

Tradycyjne pytanie o źródła finansowania modernizacji w gospodarstwie, jak również zmian w parku maszynowym, także wprowadziły mnie w konsternację. Okazało się bowiem, że Kraszewscy, tak samo jak dynamicznie i otwarcie podchodzą do wszelakich zmian, tak samo sprawnie sięgnęli po unijne fundusze. Nie skorzystali z SAPARDU. Nie dlatego, że się obawiali, czy mieli wątpliwości. Po prostu produkcja, jaką wtedy prowadzili była już za duża, by sięgnąć po dofinansowanie. Za to, jak tylko pojawiła się możliwość skorzystania z SPO - od razu to zrobili.

- Finalnie dwa razy skorzystaliśmy z działania „Rozwój i ulepszanie infrastruktury technicznej związanej z rolnictwem”. Środki uzyskane na ten cel zostały przeznaczone na utwardzenie podwórka - opowiada Katarzyna Kraszewska. - Również dwa razy skorzystaliśmy z działania „Różnicowanie w kierunku działalności nierolniczej”, dzięki czemu zakupiliśmy sieczkarnię do kukurydzy oraz ładowarkę teleskopową, w celu świadczenia usług.

Obok PROW-u Kraszewscy również nie przeszli obojętnie. W ramach działania „Modernizacja gospodarstw rolnych” uzupełnili park maszynowy o opryskiwacz, prasę, wóz asenizacyjny, kosiarkę i przewracarkę karuzelową. Zmodernizowano też budynki poprzez zmianę dachów. Obecnie rolnicy czekają na podpisanie umowy na kolejne działanie, ale nie zapeszajmy.

Na pięć minut przed finałem

Rodzina Kraszewskich i ich gospodarstwo, znane z wystaw lokalnych i krajowych, może poszczycić się pokaźną kolekcją pucharów i nagród, jakie zdobyli w przeróżnych konkursach. Już niebawem spróbują swoich sił, po raz drugi zresztą, w finale krajowej Agroligii.

- Konkurencja jest mocna, podobnie jak w finale wojewódzkim, prawdę mówiąc mieliśmy spore obawy - mówi pan Zdzisław. - No ale się udało. Teraz sprawdzimy swoich sił w kraju.

Cóż, ja jestem pewna, że półka z pucharami, powiększy się niebawem o kolejny. A nawet jeśli nie, Kraszewscy i tak już wygrali to, co najcenniejsze. Rodzinę, wspólne życie, które, jak przyznają, nie zawsze jest łatwe. Jednak razem raźniej. Zawsze jest się kogo poradzić, poprosić o pomoc. Z pewnością Święta w tej rodzinie należą do bardzo wesołych.

fot. i tekst: Małgorzata Sawicka


 

Kraszewscy prowadzą rodzinne gospodarstwo rolne o powierzchni 140 ha. Głównym kierunkiem jest produkcja mleka wysokiej jakości. Zwierzęta gospodarzy były wielokrotnie nagradzane na wystawach bydła w Szepietowie i na wystawach w kraju. Gospodarze utrzymują też 15 sztuk bydła rasy polskiej czerwonej, na które otrzymują dofinansowanie w ramach programów rolnośrodowiskowych - ochrona lokalnych ras bydła. Dzięki dofinansowaniu z Unii Europejskiej gospodarstwo unowocześnili i zmodernizowali park maszynowy. Państwo Kraszewscy są doskonałym przykładem połączenia tradycji z nowoczesnością. Oczkiem w głowie rodziny Kraszewskich jest zabytkowy wiatrak, którym się opiekują. Wiatrak jest lokalną atrakcją turystyczną. Zdzisław Kraszewski pełni funkcję kustosza Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.

Działalność społeczna to przede wszystkim członkostwo w Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka, członkostwo w Radach Nadzorczych SM Mlekovita w Wysokiem Mazowieckiem oraz w Spółdzielczym Banku Rozwoju w Szepietowie.

Źródło: PODR



Podwórko jest utwardzone dzięki dofinansowaniu unijnemu
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Aktualności Dobrze mówić, lepiej działać