Podlaskie AGRO

Hodowla

Hodowla z odrobiną ryzyka, ale bez chowania głowy w piasek

- Mają małe głowy, ale rozum nie od parady - mówią o swoich podopiecznych hodowcy strusi. W Polsce wyroby ze strusiny jeszcze nie są popularne, ale w krajach Europy Zachodniej mają już swoich amatorów.

Kiedy przyjeżdżamy zewnętrzne boksy tych wielkich ptaków stoją puste. Jeszcze jest zbyt zimno, by strusie spędzały poza budynkiem również noce. Po chwili pierwsze zwierzęta wbiegają do środka boksów - najpierw lękliwie, potem coraz chętniej.
W miejscowości Jeńki kolonia znajduje się siedziba zrzeszenia podlaskich hodowców strusi - spółdzielnia „Struś Podlaski”. Jego prezes tymi niecodziennymi zwierzętami zajmuje się już od siedmiu lat. Zawsze chętnie pokazuje swoje stado i opowiada o zwyczajach tych wielkich ptaków.
Zwierzęta z jego stada są poznakowane i oddzielone od siebie tzw. rodzinami - to zazwyczaj kogut i dwie strusice. Lepiej ich nie pomylić, bo bójka gotowa. Struś-mężczyzna jest ładniejszy - ma piękne czarno-białe pióra. Samice natomiast są znacznie bardziej przeciętne o szarawym ubarwieniu.

Po co komu strusie?
Ze strusia da się zrobić mnóstwo rzeczy. To nie tylko mięso, ale również skóra, pióra i jajka. Oczywiście gro zarobków hodowców to dochody ze strusiny. Mięso to ma charakterystyczny wygląd i smak. Jego kolor jest bardziej czerwonawy, zbliżony do wołowiny. A smak? Jeśli struś był młody - to przypomina delikatną cielęcinę. Tylko kwestią wyobraźni jest wymyślenie, co można przyrządzić z tego mięsa.
- Jeśli chodzi o garmażerkę, to najchętniej kupowany jest pasztet i kiełbasa, z produkcji kabanosów już właściwie zrezygnowaliśmy - mówi Leszek Czyżewski, hodowca strusi, prezes Spółdzielni.
Producenci zrzeszeni w spółdzielni w Jeńkach sprzedają mięso i produkty głównie do Francji. Kiedyś to były Niemcy, ale afera z ptasią grypą spowodowała, że rynek ten przejęli z powrotem hodowcy z RPA.
Mięso strusia dzieli się na pięć asortymentów.
Jednak to nie koniec zysków, które można zdobyć hodując strusie. Bo klienci chętnie kupują też (szczególnie przed świętami) jajka. Można z nich zrobić rozmaite ozdoby - nawet szkatułki, lub po prostu wydmuszkę.
- Strusie jajo gotuje się na twardo około godziny, stale dolewając wrzątku - opowiada pan Leszek. - Sprzedając je dołączamy „instrukcję obsługi”.
Pióra strusie zamawiane są przez rozmaite galerie, teatry itp. No i pozostaje jeszcze skóra, z której producenci potrafią wyrabiać cudeńka.
- Paski, ozdoby do butów, torebki, portfele - wylicza Czyżewski. - Widziałem nawet komplet bielizny ze strusiej skóry.
Strusia skóra jest delikatna i pokryta dziurkami z usuniętych piór, które w żargonie zwą się pikselami.


Co słychać u ptaszków?
Strusie już wyczuły wiosnę i chętnie przystąpiły do składania jajek, wielkich jaj chciałoby się rzec, bo jedno waży nawet do 2,5 kg. Jajka trafiają do inkubatorów, gdzie leżakować będą przez ok. 40 dni. Ptaki przeznaczone na rzeź muszą osiągnąć odpowiednie gabaryty.
- Mięso pierwszej jakości pochodzi z ptaków osiągających wagę od 95 do 115 kg i mających nie więcej niż dwa lata - mówi hodowca z Jeniek.
Strusie świetnie radzą sobie w polskim klimacie. Oczywiście w trakcie zimy przebywają w zamkniętych pomieszczeniach. Ale jak tylko rozpoczyna się wiosna - harcują w boksach na zewnątrz. Z ich żywieniem też nie ma większego problemu.
- Jedzą w zasadzie to samo, co konie - podsumowuje dietę strusi ojciec Leszka Czyżewskiego.
Strusie bardzo chętnie spożywają kapustę, ziarna, marchew i, co ciekawe, w zależności od diety mich mięso ma różny kolor. Są płochliwe, a kiedy się przestraszą biegną stadnie w jednym kierunku, a nie jak się powszechnie uważa, chowają głowę w piasek. Czują obecność obcych ludzi, podobnie jak rozpoznają swoich stałych opiekunów. A mimo to, potrafią dotkliwie zranić człowieka, choćby niechcący. Trzeba zawsze uważać.
Ogrodzenie otaczające stado podzielone na rodziny, musi być mocne, bo strusie potrafią wybrać się na „dłuższy spacer”.
- Kiedyś zadzwonił do mnie sąsiad, który powiedział, że w pobliskiej miejscowości widział naszego strusia - opowiada ojciec Leszka. Czyżewskiego - Pojechałem tam i, faktycznie, zobaczyłem jednego przy miejscowej szkole. Zadzwoniłem i powiedziałem synowi, że jego struś poszedł do szkoły.


Małgorzata Sawicka

Nasza pierwsza liga

Katarzyna i Tadeusz Olszewscy – małżeństwo rolników z Glinki w gm. Radziłów. Ich gospodarstwo jest dziś powszechnie znane.
Od lat produkuje się w nim mleko. Młodzi rolnicy w rozwój swojego gospodarstwa włożyli wiele pracy i wysiłków. Ich sukces jest widoczny gołym okiem. Liczne nagrody za udział w rożnych konkursach to tylko jego część. Bo najważniejszy element jest gdzie indziej. To sprawnie funkcjonujące, zadbane gospodarstwo, spełniające wszelkie wymogi. Jak dochodzi się do takiej pozycji?
Przetarte ścieżki do rozwoju
Można powiedzieć, że historia Katarzyny i Tadeusza Olszewskich rozpoczyna się w 1994 roku. Wtedy właśnie oboje zajęli się prowadzeniem gospodarstwa w Glinkach. Wcześniej gospodarstwem należącym do rodziców pana Tadeusz zajmował się on sam.
W 1996 roku rodzice pana Tadeusza przekazali młodym małżonkom gospodarstwo. Pod względem powierzchni było ono wówczas o połowę mniejsze niż obecnie!
Jednak już wówczas nastawione było ono na produkcję mleka i uprawę traw nasiennych – wspomina Tadeusz Olszewski.
Młodzi rolnicy przystąpili do pracy i rozwoju gospodarstwa na wielu płaszczyznach. Po pierwsze powiększyli jego powierzchnię. W tej chwili wynosi ona łącznie 84 hektary.
- Część działek to grunty dzierżawione – zaznacza gospodarz.

Nikt nie czekał na Unię

Olszewscy to przykład rolników, którzy szereg inwestycji przeprowadzili na kilka lat przed wejściem Polski w struktury Unii Europejskiej. Nie przestali jednak trzymać ręki na pulsie, gdy znaleźliśmy się we Wspólnocie.
7 lat temu rozbudowaliśmy i zmodernizowaliśmy istniejące budynki – mówi gospodarz z Glinek.
Ta inwestycja oraz rozszerzona powierzchnia gospodarstwa pozwoliła na zwiększenie obsady zwierząt. Obecnie Olszewscy posiadają 90 krów dojnych, ogólnie posiadają 200 sztuk bydła.
Kiedy polskim rolnikom stworzono możliwość skorzystania z pierwszych unijnych środków finansowych – Olszewscy nie zastanawiali się długo.
Nie mogliśmy niestety skorzystać z SAPARD-u, ze względu a to,że nasze gospodarstwo nie spełniało tzw. dobrostanu zwierząt, nie mieliśmy zbiornika na gnojowicę – mówi rolnik z Glinek.
Już w 1992 roku Olszewscy naprawili ten brak i zrealizowali budowę pojemnika na gnojówkę o powierzchni 700 m szesc. Koszt inwestycji pokryty został przez dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
Na tym się nie skończyło. Po akcesji Polski do Unii Europejskiej Olszewscy sięgnęli po środki w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego. Skorzystali z działania Inwestycje w gospodarstwach rolnych i wykorzystali je w stu procentach.
W trakcie załatwiania formalności jest też zwrot funduszy w ramach działania: „Rozwój i ulepszanie infrastruktury technicznej związanej z rolnictwem”.

Pracowita przyszłość
Najlepszym dowodem na to, że Olszewscy są dobrymi gospodarzami, świadczy chociażby fakt, że pan Tadeusz bez namysłu potrafi wymienić plany na przyszłość związane z gospodarstwem.
A plany te w dużej mierze są związane z uruchomieniem Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013. Rolnicy zamierzają maksymalnie wykorzystać dostępne środki.
Jak tylko PROW zostanie uruchomiony – od razu składam wniosek o przyznanie mi dotacji – obiecuje Olszewski.
Jeśli więc wszystko się uda, rolnicy z Glinek w pierwszej kolejności zamierzają zmodernizować i powiększyć posiadany park maszynowy.
Zamierzamy podnieść standard prowadzenia gospodarstwa – cieszy się pan Tadeusz.

Agroliga na deser
Wzięcie udziału w Agrolidze było podsumowanie, można by rzec, działalności konkursowej Olszewskich. W ich domu jest mnóstwo pucharów i dyplomów również z innych konkursów.
Czy Tadeusz Olszewski jest zawiedziony, że został wicemistrzem, a nie mistrzem Agroligii?
Nie, nie jestem – mówi. - Również dlatego, że gospodarstwo, które wygrało w zasadzie jest firmą.
Choć, jak większość rolników, biorących udział w konkursach, Tadeusz Olszewski zarzeka się, że tylko ze względu na zmagania nie wkłada więcej pracy w gospodarstwo, ale...
Zawsze się przy tej okazji poprawia jakieś drobiazgi, więc konkursy mają swoje pozytywne strony.
Teraz Olszewscy planują odpoczynek od konkursów i od mediów. Przynajmniej na jakiś czas. Pewnie, jeszcze ich zobaczymy na podium jakiegoś konkursu, bo jak powiedział pan Tadeusz: warto.
Już tylko to, że zostaliśmy zaliczeni do szóstki najlepszych gospodarstwach w kraju – bardzo nas podbudowało i zmobilizowało do dalszej pracy – podkreślił Tadeusz Olszewski.


Małgorzata Sawicka

Znak na kozie

Od przyszłego roku kozy i owce będą znakowane elektronicznym identyfikatorem. Obowiązek taki nakłada na polskich hodowców Unia Europejska.
Polski parlament zaakceptował to rozwiązanie. Zmiany te mają poprawić szczelność systemu kontroli przemieszczania zwierząt w stadach hodowlanych. Chipy powinny być dostępne już od kwietnia. Według resortu rolnictwa jeden ma kosztować ok. 8 zł. Nie będą musieli kupować ich tacy rolnicy, którzy nie zamierzają sprzedawać kóz, czy owiec do innych krajów unijnych, a hodują je tylko na własne potrzeby.
sam

Otwarte drzwi do Ukrainy

14 lutego Ukraina zniosła embargo na eksport polskiego mięsa i produktów mięsnych. Otwarcie granicy poprzedziła kontrola polskich zakładów prowadzona przez ukraińskich ekspertów. Prawo do eksportu otrzymały wszystkie 23 sprawdzane zakłady.
Ukraińskie embargo zostało wprowadzone w marcu ubiegłego roku. Powodem był rzekomy przemyt mięsa oraz niespełnianie wymogów sanitarnych. Andrzej Lepper, minister rolnictwa nie jest jednak w pełni zadowolony. Jak powiedział dziennikarzom, cała kwestia zbyt długo trwała, a zgodę na eksport otrzymało zbyt mało zakładów.
sam

Poprawione ściąganie

99 proc. podmiotów skupujących mleko wywiązuje się z obowiązku płacenia składek na Fundusz Promocji Mleczarstwa.
To znaczna poprawa – oceniła Najwyższa Izba Kontroli. I trudno NIK-owi nie przyznać racji, zważywszy na to, że poprzednia kontrola wykazała, że pieniędzy na działalność Funduszu nie płaciła nawet jedna trzecia mleczarni. Co się zmieniło? Kontrolą i egzekwowaniem wpłat, według nowych przepisów, zajmuje się Agencja Rynku Rolnego.

sam
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Hodowla