Aktualności
Za krytykę jestem wdzięczny
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1612
![]() |
Wójt z woj. podlaskiego w finale ogólnopolskiego konkursu
Znalazł się w ścisłym finale konkursu „Wójt Roku 2009”. Nie wygrał, ale jestem pewna, że Józef Zajkowski, wójt gminy Sokoły, sam udział w konkursie potraktuje jako sukces i zastrzyk energii do pracy.
Ta jego praca na rzecz społeczności trwa już 19 lat. To długo, fakt, ale wystarczy pięć minut rozmowy z wójtem, by zrozumieć, że energii starczy mu przynajmniej na drugie tyle, a pomysłów na jeszcze więcej. Swój „romans” z samorządem rozpoczął w 1991 roku, kiedy to został przez Radę Gminy wybrany na stanowisko wójta w drodze konkursu. Bardziej jednak ceni wybory bezpośrednie, jako wyraz zaufania ludzi. Te wygrał w 2002 i 2006 roku, lwią przewagą głosów.
W swojej gminie, ale nie tylko, jest znany i ceniony. Do jego sukcesów można zaliczyć m.in. budowę sieci wodociągowej, budowę i przebudowę sieci dróg gminnych, remont GOK-u, ściąganie w okolice firm, które przekładają się na zwiększenie miejsc pracy, zagospodarowanie likwidowanych szkół gminnych. W jednej z nich zorganizowano zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy, w innej Warsztaty Terapii Zajęciowej, w Perkach Karpiach powstał natomiast Ośrodek Rehabilitacyjno- Edukacyjno- Wychowawczy.
Teraz doceniła go również kapituła konkursu „Wójt Roku 2009”. Dotarł do ścisłego finału. Czy zna więc przepis na wójta idealnego?
- Dobry wójt musi odznaczać się cierpliwością. Niekiedy wręcz anielską. Ale jeszcze ważniejsze, by potrafił współpracować z mieszkańcami gminy, ale także pozyskać ich do współpracy. Nie dla osiągnięcia jakiś własnych celów, ale dla społeczności - mówi Józef Zajkowski. - Można w to wierzyć, mniej lub bardziej, ale samorządowcy to zapaleńcy, którzy czerpią radość z przynoszenia korzyści dla danej społeczności. Człowiek w pojedynkę nic nie znaczy. Tylko pracując razem można coś osiągnąć. Dlatego tak ważne jest niewprowadzanie podziałów w gminie. Tu trzeba pracować, a nie politykować, mam nadzieję, że mi się to jakoś udaje. Mam takie wrażenie. Dobry wójt, musi też być kreatywny. Samorząd musi poszukiwać metod realizacji swoich zamierzeń, wszelkich. Ja wyznaję zasadę, że co nie jest zabronione prawem, to jest dozwolone.
Z czego wójt Sokół jest najbardziej dumny? Z wielu lat pracy w swojej gminie. Szczególnie jednak ze wspomnianej już „sieci” ośrodków dla osób niepełnosprawnych. Bo jak mawia wójt, wykonać pracę dla zdrowych, to się liczy, ale dla chorych, jeszcze bardziej.
Zdawać by się mogło, że po niemal dwóch dekadach pracy w samorządzie, każdemu kończą się pomysły i chęci. Nic bardziej mylnego. Józef Zajkowski, wciąż kipi energią do działania. Pomysłów też mu nie brak.
- Walczę o to, by na terenie mojej gminy ożywić kwestię odnawialnych źródeł energii. W tej kwestii działam na wszelkich możliwych frontach: biopaliwa, energia wiatrowa - mówi. - Myślę o tym, by wprowadzić w życie ideę gminy samowystarczalnej.
To wielki konik wójta, który od lat stara się ruszyć kwestię biopaliw. Plany były już naprawdę konkretne. Miała być tłocznia, a dla rolników szansa na zarobek z rzepaku. Pomysł nie wypalił, na drodze stanęły, a jakże, nieżyciowe przepisy. Nie oznacza to jednak, że poszedł całkiem w zapomnienie.
- Jest jeszcze rzecz jasna, kwestia reaktywacji linii kolejowej w Sokołach. O to walczę już czas jakiś - wylicza Zajkowski. - Motywują sukcesy - takie jak choćby uruchomienie kładki edukacyjnej w Waniewie.
Życie nie jest lukrowane. I wójtowi zdarza się usłyszeć parę słów krytyki.
- Mówi się, że jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. Mam świadomość, że moje poczynania nie wszystkim muszą się podobać. Ale za krytykę jestem wdzięczny - podkreśla. - To pomaga poprawić mi popełnione błędy. Osoby, które słowa krytyczne biorą do siebie i traktują jako porażkę są w błędzie, źle robią. Takie podejście to nie porozumienie. Ja się tym w każdym razie nie zrażam, a motywuję.
Małgorzata Sawicka
Zarobek z oszczędności
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1155
Jak karmić krowy, jakich błędów żywieniowych unikać - tego wszystkiego dowiedzieli się rolnicy zebrani na konferencji zorganizowanej przez firmę Trans-Rol |
Metoda na lepszy zarobek ze sprzedaży mleka - zmniejszyć koszty produkcji
Każdy rolnik wie ile w danym momencie otrzymuje za litr oddanego do spółdzielni mleka. Nieliczni natomiast zdają sobie sprawę ile kosztuje ich wyprodukowanie tego litra. A przecież zarobek producenta mleka to różnica między tymi stawkami.
Firma Trans-Rol z Kruszewa Wypych koło Sokół zorganizowała 16 lutego konferencję dotycząca aktualnej sytuacji w rolnictwie, metod obniżki kosztów produkcji, błędów żywieniowych. Nie zawiedli rolnicy, którzy tłumnie przybyli na spotkanie. I nie stracili. Ich obecność nagrodzona została przez głównych prowadzących: prof. dr hab. Zygmunta Macieja Kowalskiego z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie oraz dr Zbigniewa Lacha z Ośrodka Hodowli Zarodowej z Osięcinach, którzy w jasny sposób przekazali zebranym praktyczne wskazówki, jak produkować, by zarobić więcej.
Dobrze jest, gdy spółdzielnie płacą za mleko dużo, ale to dobrze nigdy nie trwa długo. Dlatego idąc za radą prof. Kowalskiego, trzeba u siebie, w gospodarstwie szukać metod oszczędności. A z zaobserwowanych przez niego sytuacji wynika, że wciąż rolnicy popełniają kardynalne błędy, które przekładają się na straty finansowe.
- Zagrzewanie się kiszonki to podstawowy błąd żywieniowy - podkreślił prof. Kowalski. - Pogarsza się wówczas wartość pokarmowa paszy, a krowy jedzą jej znacznie mniej.
Na sporządzaną kiszonkę trzeba szczególnie uważać w dwóch terminach - w czasie jej przygotowania oraz wtedy, gdy jest ona wybierana.
Warto zadbać o silosy, których stan jest często, delikatnie mówiąc, niezadowalający.
- Silos powinien być zadbany, bez szpar, z podłogą bez dziur - przypomniał Kowalski. - A pasza powinna być wybierana z niego porządnie, bez robienia bałaganu.
Dobrze też, gdy nie jest zbyt niski. Natomiast górna warstwa kiszonki nie powinna być ułożona zbyt wysoko.
W kwestii rozdrobnienia kukurydzy na kiszonkę zdanie prof. Kowalskiego jest jasne. Kukurydza do kiszenia powinna być jak najbardziej rozdrobniona. Na tyle, na ile pozwala maszyna. A jeśli pozwala na niewiele - trzeba zainwestować w sprzęt.
- Jedynym sposobem, by rozdrobnić ziarnika, są dobre, niestarte walce. Takiego efektu nie osiągnie się nożami - podkreślił. - Jednocześnie liście i łodygi muszą być dobrze pocięte, do nawet poniżej 1 cm. Im kukurydza będzie bardziej pocięta, tym krowa lepiej strawi kiszonkę. Strukturę radzę robić czymś innymi - sianem, słomą.
I ubicie kiszonki. Tu nie ma miejsca na niedbalstwo. Materiał na kiszonkę musi być dobrze ubity.
- W 1 m sześc kiszonej kukurydzy, powinno być w granicach 650 kg masy zielonej, jeśli ma około 35 procent suchej masy - przypomniał prof. Zygmunt Kowalski.
Im lepszy jest materiał na kiszenie, tym bardziej trzeba dbać o tę kiszonkę. Z prostej przyczyny. Dobre kiszonki zawierają dużą ilość kwasu mlekowego, a mało octowego, który jest dla niej swoistą barierą ochronną. Kiszonka słabszej jakości, wilgotna, będzie zawierała duże ilości kwasu octowego i i jest bardziej odporna na psucie.
- Jeśli pojawia się problem z zagrzewaniem kiszonki, trzeba coś koniecznie z tym zrobić - przestrzegał wykładowca. - Jednym z dobrych sposobów, jest skrapianie kiszonki kwasem propionowym. Jest dostępny do rynku i zwłaszcza w maju, kwietniu, lipcu, warto nim spryskiwać kiszonkę. Powiecie, że kwas propionowy jest drogi i to duży wydatek, ale przekłada się on finalnie na niemałą oszczędność.
Marnotrawimy również paszę zmagazynowaną w postaci balotów. Każdy dziurawy balot to strata, bo zachodzą w nim negatywne procesy, wskutek, których pasza nie jest zdatna do skarmienia. A wystarczy czasem prosty zabieg. Choćby miejsce magazynowania.. Jeśli baloty stoją na trawie - może być problem, bo trawa to kapitalne schronienie dla myszy i szczurów. A wystarczy postawić je na folii.
Jakie jeszcze błędy popełniają rolnicy? To choćby nieprawidłowy odchów jałówek. Utarło się bowiem, że zdrowa jałówka, musi być odpowiednio wyglądać i jest w efekcie przekarmiana i za tłusta, nie realizując potencjału genetycznego, który ma.
- Hf to musi być szczupła jałówka. W dniu krycia powinno u niej być widać 5 żeber. A w dniu porodu dobrze by było, żeby było widać 3 żebra - zaznaczył prof. Kowalski.
Uczestnicy spotkania, po części teoretycznej, wzięli udział w pokazie praktycznym w jednym z gospodarstw. Z pewnością to nie ostatnia taka okazja.
Małgorzata Sawicka
fot. W. Gawryluk
Tour de DuPont
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1470
Po frekwencji widać, że rolnicy są żądni wiedzy. Podczas konferencji w Mikołajkach trudno było o wolne miejsce. |
Po raz jedenasty rolnicy z całej Polski mogli wziąć udział w cyklu konferencji
Konferencje organizowane przez koncern DuPont to niezwykła okazja dla rolników, by zapoznać się z aktualną sytuacją w branży, dowiedzieć się o nowościach w środkach ochrony roślin. A w kuluarach po prostu ze sobą porozmawiać i wymienić się doświadczeniami.
My uczestniczyliśmy w konferencji zorganizowanej w Mikołajkach, która odbyła się 9 lutego. Zimowy termin wiążący się w oczywisty sposób z mniejszą ilością pracy na polach, sprzyja uczestnictwu w tego typu wydarzeniach, nie dziwi więc fakt, że na konferencje przybywają prawdziwe tłumy rolników.
Tym razem nie zabrakło pozytywnych akcentów. Organizatorzy przekonywali, że według tendencji światowych praca rolnika będzie coraz bardziej opłacalna.
- Długoterminowe prognozy wskazują na wzrost popytu na ziarno - podkreślił w swoim wystąpieniu Krzysztof Golec, dyrektor DuPont Polska.
Pozytywne prognozy dla światowego rolnictwa opierają się przede wszystkim na fakcie rosnącej populacji ludności, a co za tym idzie, wzrostu zapotrzebowania na żywność. Jednak nie tylko. Organizatorzy konferencji przekonywali, że idzie ku dobremu, a konkretnie do stabilizacji rynku rolnego w Polsce i na świecie. W takiej sytuacji, a przy minimalnym wzroście areału ziem uprawnych konieczne jest dążenie do racjonalizacji produkcji rolnej. I tak, szacuje się, że w 2050r. ziemię będzie zamieszkiwać 9 miliardów ludzi, a żeby zaspokoić zapotrzebowanie takiej populacji na żywność, trzeba jej produkować o 18% więcej. Tymczasem szacowany wzrost ziemi uprawnej jest niewielki – ok. 2-procentowy. Jasne jest więc, że rolnicy muszą doprowadzić do zwiększenia produkcji żywności innymi sposobami. Inwestycje w coraz to lepsze środki ochrony roślin, to jedna z możliwości.
Tu pomocne mają być produkty firmy DuPont, których całą gamę przedstawił Krzysztof Golec. Z jego słów płynęło przesłanie, że firma, której jest przedstawicielem, stale podwyższa sobie poprzeczkę, zaskakując nowymi ulepszonymi formulacjami, nowymi produktami. Celem DuPont jest dostarczenie rolnikom niezbędnych narzędzi, które pomogą im zwiększyć intensywność produkcji poprzez zabezpieczenie upraw przed niszczącym działaniem chorób oraz szkodników. Główną gałęzią produkcji DuPont są herbicydy. Dlatego rok rocznie pokaźną część zysków firma inwestuje w ten właśnie dział. By osiągnąć postawiony sobie cel, koncern rozpoczął wprowadzanie w kilkunastu krajach Europy herbicydów nowej generacji, wyprodukowanych w technologii SX. Przedstawiciele firmy zapewnili, że to rewolucja w dziedzinie herbicydów. Herbicydy te, będące nową, lepszą formą znanych od lat sulfonylomoczników, tym się różnią od swoich poprzedników, że stanowią jednorodne mieszaniny. W praktyce, granule nie ulegają rozpadowi, a ich składniki nie rozdzielają się. Ta innowacyjna cecha herbicydów DuPonta to nie tylko wygodne dozowanie, ale w efekcie, lepsza ochrona przed chwastami.
Herbicydy wyprodukowane w oparciu o technologię SX są całkowicie rozpuszczalne w wodzie, co w praktyce oznacza, że od razu 100% substancji aktywnej wnika do rośliny, zwiększając, w sposób oczywisty, jego skuteczność o nawet dwukrotnie w stosunku do herbicydów formulacji WG.
Jednak wyróżniająca nowe herbicydy cecha oznacza też mniejszy problem z myciem opryskiwaczy, ponieważ nie zostawiają one kłopotliwego osadu. W efekcie nawet 5-krotnie spada zużycie wody przeznaczonej do mycia opryskiwacza, a wiadomo przecież, że nie jest to kwestia, którą można lekceważyć. Błędy i zaniedbania przy tej czynności mogą doprowadzić do zniszczenia uprawy i sporych strat finansowych.
Obecnie w ofercie firmy dostępne są dwa produkty wyprodukowane w technologii SX - Granstar Ultra SX 50 SG oraz Rubin SX 50 SG.
Małgorzata Sawicka
Krzysztof Golec, dyrektor DuPont Polska „zasiał” w zgromadzonych optymizm |
|||
Współpraca dla edukacji
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1221
Bogumiła Roszczyk-Parzych, wiceprezes Zarządu omówiła zadania realizowane przez Izbę |
Spotkanie Podlaskiej Izby Rolniczej z dyrektorami szkół rolniczych
Zacieśnienie współpracy i wymiana doświadczeń - to cele spotkania Podlaskiej Izby Rolniczej z dyrektorami szkół kształcących w zawodach rolniczych na terenie naszego województwa. Odbyło się ono 13 listopada br. w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Marianowie.
W spotkaniu uczestniczyli także m.in. Wojciech Dzierzgowski, wicewojewoda podlaski, Mieczysław Kazimierz Baszko, członek zarządu województwa podlaskiego oraz prof. Roman Englert, rektor Wyższej Szkoły Agrobiznesu w Łomży.
Podczas spotkania Bogumiła Roszczyk-Parzych, wiceprezes Podlaskiej Izby Rolniczej przedstawiła zadania, jakie realizuje Podlaska Izba Rolnicza. Nadmieniła także, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej, wykształcenie rolnicze stało się niezwykle potrzebne. W trakcie dyskusji poruszono również tematy związane z problemami, jakie dotykają edukację rolniczą oraz wymieniono się doświadczeniami. Uczestnicy spotkania jednogłośnie uznali potrzebę ścisłej współpracy, czego efektem było podpisanie porozumienia pomiędzy Podlaską Izbą Rolniczą, a dyrektorami szkół kształcących w zawodach rolniczych.
Pod dokumentem podpisały się następujące szkoły rolnicze:
Zespół Szkół Rolniczych Centrum Kształcenia w Białymstoku
Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Rudce
Zespół Szkół w Niećkowie
Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Sejnach
Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Janowie
Zespół Szkół Rolniczych w Krzyżewie
Zespół Szkół Agroprzedsiębiorczości w Zambrowie
Zespół Szkół Zawodowych w Hajnówce
Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Marianowie
Zespół Szkół Weterynaryjnych i Ogólnokształcących Nr 7
Centrum Kształcenia Zasadniczego w Wysokim Mazowieckim
opr. mb
fot. PIR
Po spotkaniu jego uczestnicy upamiętnili to wydarzenie wspólnym zdjęciem |
|||
Piorunochron to za mało!
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1326
![]() |
W trakcie burzy rzadko kto spodziewa się, że piorun uderzy właśnie w jego przydomowym ogródku. Jednak, gdy do tego dojdzie prąd przepływający przez budynek osiąga tak wysokie wartości, że może uszkodzić wrażliwy sprzęt elektroniczny, a nawet spowodować pożar. Opłakanym skutkom działania sił natury można jednak zapobiec, instalując ochronę przeciwprzepięciową.
Przepięcie, to wzrost napięcia w sieci ponad jego maksymalną dopuszczalną wartość. Prąd płynący wówczas w domowej instalacji elektrycznej krótkookresowo posiada parametry znacznie różniące się od tych, które przyjmują sprzęty AGD i RTV. Najczęstszym źródłem tego zjawiska jest piorun uderzający bezpośrednio w budynek lub w jego pobliżu (np. drzewo, napowietrzne linie energetyczne). W czasie wyładowania uszkodzeniu mogą ulec urządzenia znajdujące się w odległości nawet do 1,5 km od miejsca uderzenia pioruna.
Podczas jednej burzy, wskutek przepalenia, możemy stracić telewizor, DVD czy komputer. W wielu przypadkach przepadają cenne dane, zapisane na twardych dyskach. Ochronę przed „niszczącą siłą” stanowi wielopoziomowe zabezpieczenie elektryczne, którego kluczowym elementem jest ogranicznik przepięć B+C.
Ochronę dla odbiorników oraz elementów samej instalacji elektrycznej takich jak aparatura czy przewody zapewni odpowiednio dobrane urządzenie przeciwprzepięciowe. Dwustopniowy ogranicznik przepięć SPB-12/280/4 firmy Eaton/Moeller dedykowany jest domom jednorodzinnym. W momencie uderzenia pioruna ogranicza on przepięcie, pojawiające się w domowej instalacji elektrycznej do bezpiecznej wartości 1,5 kV nie dopuszczając do kontaktu odbiorników z groźnym napięciem.
Ponadto Ogranicznik SPB-12/280/4 chroni domowe urządzenia przed skutkami tzw. przepięć łączeniowych, związanych z awariami w lokalnej sieci. Klasycznym przykładem uszkodzenia odbiornika wskutek wystąpienia takiego zjawiska jest przepalenie żarówki.
Koszt wymiany domowych sprzętów po przejściu burzy może być bardzo duży, dlatego warto zabezpieczyć własne gospodarstwo domowe przed skutkami groźnych zjawisk atmosferycznych. Najlepszą ochroną jest wielopoziomowy system zabezpieczeń, którego istotnym elementem jest ogranicznik przepięć B+C.
Producent: Moeller Electric Sp. z o.o.
Dwustopniowy ogranicznik przepięć B+C SPB-12/280/4
cena: ok. 1220 zł brutto