Podlaskie AGRO

Bezpieczeństwo pracy w rolnictwie

Zmniejsza się liczba wypadków związanych z pracą w gospodarstwie. Jak również zwiększa się świadomość gospodarzy dotycząca bezpieczeństwa pracy. Wszystkie działania mające wpływ na poprawę tej sytuacji są ważne. A właśnie rozpoczęła się kolejna edycja konkursu „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”.
W ubiegłym roku na terenie działania Oddziału Regionalnego KRUS w Białymstoku zgłoszono 1154 wypadki, w tym 4 śmiertelne.
W gospodarstwach najczęściej dochodzi do upadków, niebezpiecznych zdarzeń związanych z obsługą zwierząt. Inne przyczyny wypadków to nieumiejętna obsługą maszyn i urządzeń, brak w nich osłon i zabezpieczeń. Ciągle mają miejsce tragiczne zdarzenia przez m.in. konserwację maszyn przy włączonym napędzie.
Każdy rolnik, który zainteresowany jest kwestią poprawy bezpieczeństwa pracy ma kilka możliwości, by się bliżej zapoznać z tą tematyką. Corocznie KRUS organizuje szkolenia związane z tą właśnie tematyką, zarówno dla dorosłych, jak i dzieci z terenów wiejskich.
Inną metodą zainteresowania rolników kwestią bezpieczeństwa pracy jest organizowanie konkursów. To m.in. wspomniany ogólnopolski konkurs „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”, Ale też inne: „Żniwa mogą być bezpieczne”, oraz konkursy na wykonanie zaleceń prewencyjnych, czyli zlikwidowanie występujących w gospodarstwach zagrożeń.
Wiedzę na temat bezpieczeństwa pracy warto zaszczepiać jak najwcześniej. Stąd również konkursy dla dzieci i młodzieży. Mają one inną formę, to np. konkursy testowe, plastyczne, literackie.
Ponadto KRUS organizuje różnego rodzaju pokazy: m.in. odzieży roboczej i środków ochrony osobistej, bezpiecznego użytkowania pilarek, udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej.
Corocznie chętni rolnicy mogą skorzystać z akcji wymiany osłon na wałach przegubowo-teleskopowych. Z powodzeniem jest ona organizowana już od 7 lat. W okresie 2004 r.-2006 r. wymieniono w woj. podlaskim 838 osłon dla 418 rolników.


Trwa już piąta edycja ogólnopolskiego konkursu „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”. Zgłosić się do niego mogą wszyscy pełnoletni producenci rolni. Konkurs jest kilkuetapowy. Najpierw wyłaniani są laureaci regionalni, którzy w finale w Warszawie będą walczyć o tytuł właścicieli najbezpieczniejszego gospodarstwa w kraju i... atrakcyjne nagrody.
Aby wziąć udział w konkursie – wystarczy dostarczyć do KRUS-u wypełniony formularz zgłoszeniowy. Jest on dostępny w placówkach Kasy oraz na stronie internetowej www.krus.gov.pl.
Dla osób, które rozważają możliwość uczestnictwa w konkursie podpowiadamy – komisja wizytująca gospodarstwa oceniając je, bierze pod uwagę m.in. ład i porządek w obrębie podwórza, stan budynków inwentarskich i gospodarczych, w tym: stan schodów i używanych drabin oraz instalacji i urządzeń elektrycznych, wyposażenie maszyn i urządzeń używanych w gospodarstwie w osłony ruchomych części, podpory i inne zabezpieczenia. Sprawdzane są pilarki tarczowe, warunki obsługi zwierząt gospodarskich oraz stosowanie, stan i jakość środków ochrony osobistej. Nie bez znaczenia są również elementy dodatkowe, takie jak estetyka gospodarstwa, udogodnienia zwiększające bezpieczeństwo i higienę pracy wykonane przez właściciela gospodarstwa.


Małgorzata Sawicka

Dotacje do kwalifikowanego materiału siewnego

Już za niewiele ponad tydzień rolnicy będą mogli składać wnioski o przyznanie dotacji do zakupu kwalifikowanego materiału siewnego. O wsparcie będą mogli ubiegać się nie tylko osoby poszkodowane przez ubiegłoroczną suszę, ale wszyscy producenci wymienionych w przepisach roślin.
Dopłaty będą udzielane do powierzchni gruntów obsianych lub obsadzonych materiałem siewnym kategorii elitarny lub kwalifikowany. Ich wysokość będzie zależała również od wysokości ustalonych stawek do hektara powyższej powierzchni. Rośliny jakie mają być objęte dotacją to: pszenica, jęczmień, owies, pszenżyto, żyto, ziemniak, groch siewny, łubiny, bobik.
Wnioski trzeba będzie składać w terminie od 15 marca do końca czerwca w odpowiednich oddziałach Agencji Rynku Rolnego.
Rozbicie o cenę
Jan Sawicki z Łubnik koło Zabłudowa, od lat zajmuje się hodowlą ziemniaków. Śledzi z zainteresowaniem proces tworzenia przepisów dotyczących dopłat do materiału siewnego. Choć zna już stawki dotacji, nie jest pewien, czy wystąpi o wsparcie.
Musze się jeszcze zastanowić – mówi. - Choć wydaje mi się, że kwota 300 zł na 1 hektar uprawy to za mało. Teraz kwintal dobrych ziemniaków to koszt 200 zł.
A sytuacja w tym roku jeśli chodzi o ziemniaki jest szczególna. Cena jest wysoka, bo towaru nie jest zbyt wiele na rynku. W ostatnich latach coraz mniej osób prowadzi uprawę ziemniaków ze względu na niską opłacalność. Do tego doszła szczególna zima, która miała znaczny wpływ na przechowanie ziemniaków, szczególnie odmiany Irys.
Zdaniem Sawickiego wśród podlaskich producentów ziemniaków nie będzie zbyt wielu chętnych do sięgnięcia o wsparcie do zakupu materiału kwalifikowanego.
- Wszystko rozbija się o ceny. - ocenia Sawicki. - Dobre sadzeniaki kosztują na tyle dużo, że nawet z dopłatą nie będzie się opłacało ich kupować.
Dopłaty dla wszystkich
Dopłaty do materiału kwalifikowanego będą przyznawane nie tylko rolnikom poszkodowanym przez ubiegłoroczną suszę, ale każdemu producentowi spełniającemu określone warunki w ramach tzw. pomocy de minis. A to oznacza, że ogólna kwota udzielona w ciągu trzech lat nie może przekroczyć 3 tys. euro.
Jeśli chodzi o rolników, którzy byli poszkodowani przez ubiegłoroczną suszę – oni również otrzymają dopłaty. Będą zatem honorowane faktury za zakup materiału siewnego z okresu jesieni 2006 i wiosny 2007 roku. Jednak tylko od rolników, których straty wyniosły średnio nie mniej niż 30 proc. Te osoby w przyszłych latach będą również mogły skorzystać z dotacji do materiału kwalifikowanego w ramach pomocy de minis.
Warunki uzyskania dopłaty
Standardowo, by można było ubiegać się o dopłaty, trzeba posiadać uprawy roślin objęte nimi o powierzchni nie mniejszej niż 1 ha. Wnioski będą składane w oddziałach Agencji Rynku Rolnego, a dołączyć do nich trzeba będzie faktury za zakup materiału pochodzące z odpowiedniego okresu.
Rolnicy poszkodowani przez suszę, dodatkowo, będą musieli dostarczyć protokół szacowania szkód oraz kopię decyzji o przyznaniu im pomocy społecznej.

Stawki dopłat do materiału siewnego:
50 zł - do 1 ha powierzchni obsianej materiałem siewnym zbóż (pszenica, owies, jęczmień, pszenżyto, żyto)
300 zł - do 1 ha powierzchni obsadzonej sadzeniakami ziemniaków
60 zł - do 1 ha powierzchni obsianej materiałem siewnym roślin strączkowych (groch siewny, łubin, bobik)


Małgorzata Sawicka

Kolejny sukces Mlekovity

O cenie sukcesu i najbliższych planach na przyszłość z Dariuszem Sapińskim, prezesem spółdzielni mleczarskiej Mlekovita rozmawia Małgorzata Sawicka
W ostatnich dniach został pan wyróżniony tytułem człowieka sukcesu roku. Potrafi pan zliczyć wszystkie sukcesy Mlekovity?
- Tak faktycznie, było ich sporo. Jednak nagród nigdy za wiele. Każda z nich mobilizuje do dalszej pracy. To jest jednak tylko jedna strona medalu. Bo żeby odnieść sukces potrzeba przede wszystkim ciężkiej pracy. Nie bać się odważnych decyzji. Trzeba mieć jasno postawione cele i je systematycznie realizować. Jednak podstawa to wytężona praca.
No właśnie praca… Nie jest tajemnicą, że sukces Mlekovity okupił pan wieloma wyrzeczeniami. Krążą opowieści, że nawet w czasie choroby nie robi pan sobie przerwy w pracy. Czy ma pan czas na wypoczynek?
- Poświęcam się dla firmy. Mój czas pracy to 7 dni w tygodniu, tyle godzin ile pracują maszyny w Mlekovicie. Jednak staram się znaleźć czas na odpoczynek. Jedną z moich ulubionych rozrywek jest oglądanie meczy piłki nożnej.
Mimo ewidentnego sukcesu Mlekovita nie ustaje w rozwoju. Właśnie niedawno uruchomiono nowe linie produkcyjne…
- Tak. Obecnie mamy cztery linie do mleka pasteryzowanego. Dwie do mleka w kartonikach, dwie w opakowaniach plastikowych. Niestety Polacy wciąż konsumują zbyt mało mleka. My staramy się jak najbardziej urozmaicić gamę produktów, by temu zapobiec. Produkujemy również bardziej przetworzone produkty, takie jak między innymi jogurty, maślanki, z mniejszą zawartością laktozy, które bez obaw mogą spożywać osoby w dowolnym wieku. Produkty te zwierają niezbędny organizmowi wapń, w najbardziej przyswajalnej formie. A poza tym mają wspaniały smak.
Jak wygląda obecnie poziom spożycia mleka i przetworów?
- Muszę przyznać, że ostatnio widać większe zainteresowanie tego typu produktami. Zmniejszyło się bezrobocie, ludzie więcej zarabiają i zaczynają dbać o to jak się odżywiają. Staramy się im oferować produkty jakościowo jak najlepsze. Świadczy o tym choćby fakt, że Mlekovita jest największym eksporterem wyrobów mleczarskich w Polsce. Wiadomo przecież, że naszymi produktami nie byłoby tak dużego zainteresowania, gdyby były jakościowo kiepskie. Jednocześnie wzrasta sprzedaż naszych wyrobów na rynku krajowym.
Cóż, więc jakie są plany Mlekovity na ten rok?
- Mlekovita nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i jeszcze nie raz zaskoczy rynek. Nie zamierzamy zaprzestawać kolejnych inwestycji – trzeba się rozwijać, żeby nie tracić rynku. Co prawda więcej mleka nie będzie ze względu na kwotę mleczną, Zamierzamy jednak dołączyć do Mlekovity dwa kolejne zakłady terenu kraju. Dzięki temu będziemy skupować o 500-600 tys. litrów mleka więcej. Chcemy wprowadzić na rynek kolejne nowości. Chodzi o dalsze przetwarzanie sera dojrzewającego. W drugiej połowie roku zamierzamy wprowadzić na rynek nowy ser, który moim zdaniem okaże się prawdziwy hitem.
Dziękuję za rozmowę

Sejm przyjął ustawę o obowiązkowych ubezpieczeniach rolniczych

Od pierwszego lipca przyszłego roku rolnicy będą musieli ubezpieczać przynajmniej połowę upraw od skutków suszy. Sejm uchwalił u stawę o dopłatach do ubezpieczeń upraw rolnych i zwierząt gospodarskich. Teraz zajmie się nią Senat.
Jeśli i Senat uchwali nowelizację ustawy, wejdzie ona w życie po czternastu dniach od daty jej ogłoszenia. Wyjątkiem są przepisy dotyczące obowiązkowego ubezpieczenia od skutków suszy.
Opinie podlaskich rolników dotyczące ubezpieczeń z dopłatami państwa, są zróżnicowane. Niektórzy uważają to za zbędny obowiązek i kolejny wydatek. Są jednak i tacy, którzy cieszą się z takiego rozwiązania.
Tomasz Dudkiewicz, producent mleka z Goniądza przychylnie spogląda na nowe przepisy.
- Ja uważam, że to dobre rozwiązanie, teraz wszystko zależy od szczegółów – wyjaśnia gospodarz.
Jakich? Chodzi o wysokość składek, wielkość dopłat z budżetu państwa, o to, by firmy chętnie zawierały umowy z rolnikami.
Jestem w trudnej sytuacji – mówi rolnik z Goniądza. - Mam kilkuhektarową łąkę, z której praktycznie nic w ubiegłym roku nie zebrałem. Najpierw plon zniszczyła susza, później była tam lokalna powódź. Gdyby była ubezpieczona, mógłbym wystąpić o odszkodowanie.
Zdaniem gospodarza, wysokość składki powinna być adekwatna do ryzyka wystąpienia szkody.
Sejm przyjął ustawę wprowadzając kilka poprawek. Tak więc, po pierwsze ustalono nowe stawki dopłat z budżetu państwa. Mają one wynosić odpowiednio: 60 %.w przypadku ubezpieczenia roślin i 50 % w zakresie ubezpieczeń zwierząt.
Ustalono także wysokość kar za nieprzestrzeganie nowego obowiązku. Rząd proponował 50 euro od gospodarstwa rolnika, Sejm uznał za właściwsze, by kara wynosiła 2 euro za hektar.
Dopłaty mają być wypłacane firmom ubezpieczeniowym, które podpiszą umowy z Ministerstwem Rolnictwa. Problem w tym, że uchwalone przez Sejm przepisy nie spełniają wszystkich oczekiwań ubezpieczycieli. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że nie znajdą się firmy chętne do ubezpieczania rolników. Niektórzy obawiają się nawet, że rolnikom przybędzie obowiązek, z którego wywiązać się nie będą mogli, a kary zapłacić trzeba będzie. Sejm zaradził i temu. Jedna z poprawek mówi o tym, że jeśli resort rolnictwa nie podpisze umów z firmami ubezpieczeniowymi, rolnicy nie będą musieli uiszczać kar.

W ustawie jest także zapis mówiący o tym ile budżet państwa będzie dopłacał do odszkodowań w sytuacji wystąpienia klęski suszy na dużą skalę. Otóż jeśli odszkodowania przekroczą 90 % wysokości wszystkich składek, państwo zapłaci 60 % odszkodowań. Kolejna ważna kwestia, to moment , w którym zaczyna obowiązywać odpowiedzialność firmy ubezpieczeniowej. Według przyjętych prze Sejm przepisów, rozpocznie się ona następnego dnia po zawarciu umowy.
Małgorzata Sawicka

Gminne punkty informacyjne - informacja o ich uruchomieniu

Wszelkie wiadomości związane z wypełnianiem wniosku o płatność obszarową będzie można uzyskać w gminnych punktach informacyjnych. Od kwietnia takie miejsca będą funkcjonować w około 90 gminach, a więc w praktycznie wszystkich w woj. podlaskim. Porady będą w nich udzielane bezpłatnie.
Ta inicjatywa uruchamiana jest już po raz trzeci w ramach współpracy Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, Podlaskiej Izby Rolniczej, Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego oraz Oddziału Regionalnego ARiMR w Łomży.
Uznaliśmy, że w tym roku punkty będą jeszcze potrzebne, ze względu na to, że wnioski o płatności obszarowe w znacznym stopniu się skomplikowały – wyjaśniał podczas poniedziałkowej konferencji Mirosław Lech, przewodniczący ZGWWP.
Pracownicy PODR oraz ARiMR przeszkolą bezrobotnych, którzy zostaną zatrudnieni w punktach informacyjnych w ramach stażu lub zatrudnienia interwencyjnego.
Wypełnianiem wniosków będą się zajmować, podobnie jak w latach ubiegłych, m.in. powiatowe biura Podlaskiej Izby Rolniczej oraz placówki Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego. Jedyna zmiana, to że za świadczenie tych usług trzeba będzie zapłacić.
Przewiduje się, że za wypełnianie wniosków będzie jakaś odpłatność, lecz ostatnie słowo należeć będzie do nowego zarządu – powiedział Zbigniew Dembowski, wiceprezes PIR.
Natomiast wypełnienie wniosku w powiatowym zespole doradztwa rolnicze kosztować będzie 25 zł od wniosku plus 1 zł za każdą działkę ewidencyjną.
Termin składania wniosków o płatność obszarową to 15 marca-15 maja. Przedstawiciele organizacji związanych z rolnictwem, biorących udział w tej inicjatywie, zaapelowali podczas konferencji o to, by rolnicy, którzy mają taką możliwość, składali wnioski jak najwcześniej.

sam

Realizacja programu Nowe Horyzonty 2

Aż pięć razy więcej osób niż było dostępnych miejsc zgłosiło się do programu Nowe Horyzonty 2. To program nastawiony na reorientację zawodową rolników z woj. podlaskiego. Obecnie przeprowadzane są szkolenia.
To już druga edycja programu i nie zapowiada się, żeby na tym się skończyło.
Popularność programu świadczy o tym, że jest on bardzo potrzebny – mówi Michał Skarżyński z Białostockiej Fundacji Kształcenia Kadr, kierownik projektu. - Dlatego sądzę, że kolejna jego edycja będzie miała miejsce.
Najpierw odbyła się rekrutacja, podczas której nie tylko stworzono listę uczestników przyszłych szkoleń, ale również rozpoznano rzeczywiste potrzeby rolników w poszczególnych powiatach. Niestety, nie wszystkie osoby, które zgłosiły się na rekrutację, będą miały szansę wziąć udział w szkoleniach.
W projekcie miało wziąć udział 1080 osób, a zgłosiło się 5 tysięcy - podkreśla Skarżyński. - Jednak tym osobom, które nie zostały zakwalifikowane do szkoleń, nie zamykamy do nich drogi., Sądzę, że jeśli uruchomiony zostanie nowy program, to zamiast przeprowadzać kolejną rekrutację, skorzystamy z już istniejącej „listy rezerwowej”.
Wysoka liczba chętnych to również efekt współdziałania Fundacji z samorządami lokalnymi, jak i sołtysami poszczególnych wsi.
Obecnie realizowane są szkolenia grupowe. Ma być ich w sumie 70. Część z nich przeprowadzi Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, część Białostocka Fundacja Kształcenia Kadr, a pozostałe – wyłonieni przez BFKK inni wykonawcy.
Na bezpłatnych kursach rolnicy będą mieć okazję dowiedzieć się wszystkiego m.in. o turystyce wiejskiej, opiece nad dzieckiem, osoba starszą, obsłudze komputera, uzyskać prawo jazdy kat. C, jak i zdobyć wiele innych umiejętności.
- Zależy nam na tym, by ta wiedza dała taki efekt, by osoby biorące udział w szkoleniach mieli szansę na znalezienie pracy poza rolnictwem.

sam

Imprezy Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego

Z Mirosławem Lechem, wójtem gminy Korycin i przewodniczącym Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego rozmawia Małgorzata Sawicka

- Mnóstwo odwiedzających, znikające w ciągu kilku godzin podlaskie przysmaki – tak wyglądały imprezy organizowane przez Związek Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego m.in. w Warszawie. Było ich zaledwie kilka, a już zyskały sobie renomę. Pomysł na zorganizowanie festynów podlaskich producentów żywności tradycyjnej, rzemieślników itd. sprawdził się znakomicie. Czy w tym roku będą kolejne?
- Tak, już jest ustalona pierwsza data. Wiadomo na pewno, że jedna z imprez odbędzie się 3 czerwca w Warszawie. Negocjujemy też i inne terminy. Chcielibyśmy również powtórzyć ubiegłoroczną imprezę, która odbyła się w Wilnie. Mieliśmy wówczas obawy, co do jej powodzenia, ale to, co zastaliśmy na miejscu, mile nas rozczarowało. Mieszkańcy Wilna i okolic bardzo serdecznie nas przyjęli.

- Jak pan wspomina poprzednie imprezy?
- Bardzo dobrze. „Warszawa” ciągle dzwoni i pyta, kiedy będą kolejne. Muszę się pochwalić, że podczas jednej imprezy przez nasze stoiska przewija się ok. 50 tys. osób. Dzieje się to z korzyścią dla obu stron – kupujących i uczestników. Nie tylko producenci tradycyjnej żywności, ale i przedstawiciele branży turystycznej, jak i rzemieślniczej znajdują tam dobry rynek, nawiązują znajomości, które później owocują. W efekcie smakołyki z woj. podlaskiego można już kupić na terenie właściwie całej Polski.

- Podczas tych imprez można nie tylko kupić podlaskie smakołyki...
- Oczywiście. Staramy się, żeby promowane było całe Podlasie. Tak więc pokazujemy rynek podlaskiej agroturystyki, nasze rzemiosło. Jednocześnie w trakcie imprez cały czas funkcjonuje scena muzyczna. Występują na niej folklorystyczne podlaskie zespoły.

- Jest to więc również szansa, by w ten sposób przyciągnąć na teren naszego województwa turystów.
- Już tak się dzieje. Gdziekolwiek jesteśmy – spotykamy się z dużą życzliwością. Również byłych mieszkańców Podlasia, którzy dzięki naszym imprezom, jak mówią, często przypominają sobie dzieciństwo. Imprezy, przez nas organizowane, to również sposób, by zmienić w Polsce wizerunek Podlasia, który jak na razie nie jest zbyt pozytywny. Nasze województwo postrzegane jest często jako gorsze, kojarzone jest z prymitywizmem. A przecież jest zupełnie inaczej. Jesteśmy równie nowocześni, jak mieszkańcy innych województw. Weźmy pod uwagę choćby branżę mleczarską. Pod tym względem od podlaskich rolników może się uczyć Europa. Jednocześnie na terenie woj. podlaskiego zachowało się wiele tradycji. Mieszkańcy Europy zachodniej mogą już tylko powspominać. Moim zdaniem to znakomite połączenie.

- A jak jest pod względem ilości uczestników? Przybywa chętnych do promowania swoich produktów i umiejętności?
- Ciągle wzrasta ilość uczestników. Za każdym razem pojawiają się nowe stoiska. Wzajemnie uczymy się od siebie, jak atrakcyjnie je przygotować.
- Dziękuję za rozmowę

Cła antydumpingowe na truskawki

Zaledwie w październiku ubiegłego roku zostały wprowadzone cła antydumpingowe na mrożone truskawki z Chin, a już się mówi o ich zniesieniu. To bardzo zły sygnał dla polskich producentów tych owocó w, dla których ostatnie lata były bardzo niekorzystne pod względem finansowym.
Polska jest największym producentem truskawek w Europie. W woj. podlaskim gro plantatorów pochodzi z okolic Korycina. Tam też corocznie organizowane są Ogólnopolskie Dni Truskawki. Święto to znane w całym kraju, w ubiegłym roku odbyło się już po raz jedenasty. I choć ani truskawek, ani uczestników nie zabrakło, to nastroje producentów nie były już tak radosne.
Ich sytuacja z roku na rok stawała się coraz gorsza. Jedną z przyczyn było importowanie tanich mrożonych owoców z Chin. Dlatego powstał plan wprowadzenia cen zaporowych na ten produkt.

Miały być na stałe
O cła wnioskowały polskie firmy zajmujące się produkcją mrożonych truskawek, zrzeszone w Unii Polskiego Przemysłu Chłodniczego.
Wprowadzenie ceł było poprzedzone dziewięciomiesięcznymi działaniami. Ostatecznie 19 października ubiegłego roku weszły one w życie. Ich wysokość ustalono na poziomie 34,2 procent. Jednak są to tylko cła przejściowe. Po ich wygaśnięciu powinny być przedłużone na okres 5 lat. Miało to nastąpić po 18 marca tego roku.
Jednak według nieoficjalnych informacji Polskiego Portalu Rolnego może być z tym problem. Jak podaje Portal „istnieje duże prawdopodobieństwo nie rekomendowania przez Komisję Europejską wprowadzenia ostatecznych środków antydumpingowych w imporcie truskawek mrożonych z Chin”.
W zasadzie to trudno ocenić działanie tych ceł ochronnych skoro nie obowiązywały jeszcze przez cały sezon - mówi Jan Bojarzyński, plantator truskawek Rudki k. Korycina. - Jednak mimo wszystko sądzę, że w jakimś stopniu chroniłyby produkcję polskich truskawek.

Nie brakuje problemów
Jan Bojarzyński ma 4-hektarową plantację truskawek i ciągle jeszcze z niej nie rezygnuje. Jak długo – sam tego nie wie.
Gdyby jeszcze nie było innych problemów – mówi Bojarzyński. - Tymczasem jest ich całe mnóstwo. Przede wszystkim brakuje ludzi do pracy przy zbiorze truskawek. A brakuje ich bo po prostu nie z czego płacić. Skoro kilogram truskawek kosztował w ubiegłym roku 2-2,50 zł.
Do pracy przy zbiorze tych owoców trudno było również o pracowników ze wschodu. Ich sytuacja materialna uległa takiemu polepszeniu, że niechętnie godzą się na zarabianie w Polsce.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej plantatorów rozważa zrezygnowanie z produkcji truskawek. Jednak, jak podkreśla Bojarzyński, nie jest to takie proste. Przestawienie się na jakikolwiek inny kierunek produkcji wymaga inwestycji, które są bardzo kosztowne.

Małgorzata Sawicka

Rehabilitacja dzieci rolników w 2007 roku

Do końca marca można składać wnioski na turnusy rehabilitacyjne dla dzieci rolników. Wyjazdy odbędą się w czasie letnich wakacji, każdy trwa 21 dni. Odpłatność dla rodziców to zaledwie 200 zł.
Program rehabilitacji leczniczej prowadzony jest w zakresie: wad i chorób układu ruchu oraz układu oddechowego.
Aby dziecko mogło skorzystać z takiego wyjazdu – przynajmniej jedno z rodziców lub prawnych opiekunów musi podlegać ubezpieczeniu społecznemu rolników lub tez pobierać emeryturę bądź rentę rolniczą. Ponadto dziecko musi być samodzielne, a jego wiek powinien wynosić od 7 do 15 lat (nieukończone 16 lat).
Warunkiem skierowania na turnus rehabilitacyjny jest dostarczenie do Oddziału Regionalnego Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Białymstoku „Wniosku o skierowanie na turnus rehabilitacyjny organizowany przez KRUS” wystawionego przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej lub lekarza specjalisty.
Pierwszeństwo w skierowaniu na turnus rehabilitacyjny mają dzieci, na które rodzice otrzymują zasiłek pielęgnacyjny. Osoby, które uczestniczą w turnusach rehabilitacyjnych ubezpieczone są od nieszczęśliwych wypadków. Ubezpieczenie obejmuje pobyt na turnusie wraz z dojazdami.
Wyjazd dzieci odbywa się spod siedziby KRUS-u. Podróżują one autokarem, za który również muszą zapłacić rodzice. Odpłatność za przejazd ustalana jest na podstawie cen biletów PKS i PKP drugiej klasy – a ewentualną różnicę pokrywa KRUS.

Osoby zainteresowane skierowaniem dziecka na turnus rehabilitacyjny, powinny skontaktować się telefonicznie lub zgłosić się do Oddziału Regionalnego KRUS w Białymstoku lub najbliższej Placówki Terenowej po druk „Wniosku o skierowanie dziecka na turnus rehabilitacyjny”.
Wszelkich informacji udzielamy pod numerem telefonu: 085 7497318.
W 2007r. OR KRUS w Białymstoku posiada miejsca na turnusy rehabilitacyjne :
dla dzieci ze schorzeniami układu ruchu – w Centrum Rehabilitacji Rolników KRUS w Horyńcu Zdroju, w terminie 15.07-04.08.2007r.
dla dzieci ze schorzeniami układu oddechowego – w Zakładzie Rehabilitacji Leczniczej „Dukat” w Dąbkach, w terminie 23.06-13.07.2007r.

(sam)

Podlaskie produkty tradycyjne

Produkowane w woj. podlaskim sery, chleby, wędliny chętnie kupowane są na jarmarkach i festynach. Trudno je jednak nabyć poza tymi miejscami. W stolicy województwa nie ma miejsca, gdzie mogłyby być sprzedawane w odpow iednich warunkach.
Krystyna i Andrzej Łukaszuk z Gorszczyzny koło Korycina od lat zajmują się produkcją tradycyjnego sera korycińskiego. Prz ed czterema laty doprowadzili do założenia zrzeszenia producentów tego przysmaku. Dziś na ich „koncie” jest nie tylko kilka prestiżowych nagród (m.in. Perła, Marka Roku), ale też sukces związany z promocją sera korycińskiego. Państwu Łukaszukom, jak i innym producentom tego smakołyku na sercu leży problem jego sprzedaży. Jak na razie ser koryciński można w Białymstoku znaleźć co najwyżej na targowisku, gdzie panują warunki mało odpowiednie do jego sprzedaży.
- Latem jest mniej kłopotu – mówi Andrzej Łukaszuk. – Jeździmy na festyny i jarmarki. Są też i ludzie, którzy przyjeżdżają po ser bezpośrednio do nas.
Trudniej jest o sprzedaż poza tymi okazjami. Zdaniem pana Andrzeja i jego żony świetnym rozwiązaniem byłoby uruchomienie w Białymstoku specjalnego miejsca do handlu tego typu produktami.
- Można sery i inne produkty sprzedawać za pośrednictwem np. sklepów z żywnością ekologiczną jednak, moim zdaniem, najlepiej jest, gdy handel prowadzony jest bezpośrednio przez producentów – mówi Andrzej Łukaszuk.
- Wiemy, jak obchodzić się z serem, chętnie doradzamy klientom, dajemy im możliwość skosztowania różnych jego gatunków – dodaje jego żona.
Kilka lat temu Mirosław Lech, wójt gminy Korycin i jednocześnie prezes Związku Gmin Wiejskich Województwa Podlaskiego wystąpił z inicjatywą, by w Białymstoku uruchomić miejsce, w którym przysmaki z Podlasia mogłyby być kupowane. Pomysł ten nie spotkał się z zainteresowaniem władz stolicy województwa. Dlatego wójt uruchomił na terenie gminy, którą włada, trzy specjalne wiatraki, służące do sprzedaży sera korycińskiego. Jednak, po pierwsze, prowadzi się w nich handel tylko sera (skądinąd smakowitego), po drugie producentom przysmaków zależy na uruchomieniu sprzedaży w Białymstoku. Czy jest na to szansa?
- Jeśli teraz pojawi się inicjatywa ze strony miasta, to oczywiście jesteśmy za tym, by takie miejsce zorganizować, ale już na innych zasadach – mówi Mirosław Lech. - Kilka lat temu byliśmy gotowi, by przygotować takie targowisko we wskazanym miejscu, teraz moglibyśmy pomóc przy jego tworzeniu. Sprawa jest otwarta.
Jak podkreśla, jest zainteresowanie tą kwestią ze strony miasta.
- W jego interesie jest, by zarówno mieszkańcy Białegostoku mieli możliwość kupna podlaskich przysmaków, jak też żeby turyści wiedzieli o takim miejscu, co mogłoby ich skłonić do odwiedzenia miasta – dodaje.

Małgorzata Sawicka

Ubezpieczenia rolnicze

60 % do rolniczej składki ubezpieczeniowej będzie dopłacać państwo – zakłada nowelizacja ustawy o dopłatach do ubezpieczeń rolnych i zwierząt gospodarskich. To o 10 % więcej w stosunku do poprzedniej wersji ustawy. Jednak najpoważniejszą zmianą jest to, że ubezpieczenia mają być obowiązkowe.
Już w ubiegłym roku rolnicy mogli korzystać z ubezpieczenia upraw z dopłatami z budżetu państwa. Mogli, ale nie chcieli, podobnie jak firmy ubezpieczeniowe, które też nie były tą kwestią zainteresowane. Dlatego resort rolnictwa rozpoczął prace nad nowelizacją ustawy. Wedle nowych przepisów państwo zagwarantowało firmom ubezpieczeniowym reasekurację, czyli pomoc finansową w razie wystąpienia klęski suszy.
Słyszałem o tym, że ubezpieczenia mają być obowiązkowe – mówi Wiktor Antoniuk, rolnik ze Złotnik w gm. Juchnowiec Kościelny. - Powiem szczerze, rolnicy nie są tym pomysłem zachwyceni.
Dlaczego? To proste. Zdaniem części rolników z województwa podlaskiego ryzyko uszkodzenia przez zjawiska pogodowe jest niewielkie. Na tyle małe, że ich ubezpieczanie byłoby tylko zbędnym obciążeniem finansowym. Szczególnie, że nie każdy typ uprawy jest narażony w tym samym stopniu na uszkodzenia.
Sądzę, że najbardziej skorzystają na tym firmy ubezpieczeniowe – dodaje Wiktor Antoniuk. - Rolnicy natomiast będą mieć kolejne obciążenie. Moje opłaty związane z ubezpieczeniem w gospodarstwie rocznie sięgają 4 tys. zł. To chyba nie jest mała kwota. A jestem przekonany, że nie będzie mi się to kalkulować, gdyż zaledwie raz zdarzyła mi się sytuacja, że moje uprawy zostały uszkodzone przez warunki pogodowe, a i to w niewielkim stopniu.
Zmiany będą musiały być zaakceptowane przez rolników, gdyż ubezpieczenia mają być obowiązkowe i to już od lipca przyszłego roku. Ci, którzy nie będą spełniać obowiązku, poniosą kary finansowe. Nowa ustawa ma, w myśl polityków, doprowadzić do sytuacji, że w zamian za stosunkowo niewielkie opłaty, rolnik w sytuacji klęski otrzyma pieniądze prawie w całości pokrywające jego straty. Ma to szczególne znaczenie w odniesieniu do ubiegłorocznej suszy. Wówczas straty poniosło bardzo dużo rolników. Natomiast wsparcie ze strony państwa było niskie i dostało je niewielu gospodarzy.

Ubezpieczyć będzie można uprawy zbóż, kukurydzy, rzepaku, chmielu, tytoniu, warzyw, drzew i krzewów owocowych, ziemniaków lub buraków cukrowych, od zasiewu lub wysadzenia do ich zbioru, od ryzyka wystąpienia szkód spowodowanych przez huragan, powódź, deszcz, nawalny, grad, piorun, obsunięcie się ziemi, lawinę, suszę oraz ujemne skutki przezimowania lub przymrozków wiosennych.
Co ważne, rolnik nie będzie musiał ubezpieczać się od każdego ryzyka, ale tylko od wybranych.

sam

 

Jesteś tutaj: Strona główna