Podlaskie AGRO

Aktualności

Siłą rąk własnych


Dwuletnia obora to duma Dębińskich. Postawiona ze środków własnych w systemie uwiązowym

Wieś, o której słyszało pewnie niewielu, a piękna i oddalona od zgiełku miasta, a do tego ma mieszkańców, którzy nam, piszącym od lat o rolnictwie, szczerze zaimponowali


Ciężką pracą ludzie się bogacą. I nie jest to czcze powiedzenie. Doskonałym na to przykładem jest rodzina Teresy i Antoniego Dębińskich z Biernatek k. Augustowa. Dziś właściciele ponad 100-hektarowego gospodarstwa, zaczynali od kilkunastu ha, a wszystko co mają zdobyli, kupili, zbudowali pracą rąk własnych, bez jednej pożyczki, czy kredytu.

Do Dębińskich jedzie się jakby na koniec świata. Startując z Białegostoku kierujemy się na Augustów. Później Żarnowo Pierwsze, Żarnowo Drugie i Trzecie, po czym Turówka i nasze upragnione Biernatki. Trasa dość skomplikowana, ale w jakże pięknej scenerii. W progu wita nas pani Teresa, wraz z synem Kacprem, jednym z ósemki jej ukochanych dzieci. Niestety nie ma bohatera tego gospodarstwa pana Antoniego, ale delegacja zna całą historię i skrupulatnie nam ją opowiedziała.

Wszystko zaczęło się w 1986 roku, kiedy to Antoni Dębiński odziedziczył po swoich rodzicach 17-hektarowe gospodarstwo. Niemało i nie za dużo. Co charakterystyczne, już wtedy było ono ukierunkowane na produkcję mleka. Warunków na rozwój, powiększenie stada nie było. Bo wiadomo - jak większe stado, to potrzebne są budynki, kolejne hektary, maszyny.

Ówcześnie park maszynowy w gospodarstwie nie był całkiem ubogi, ale i nie przyprawiał o zawrót głowy.

- Były wówczas dwa ciągniki, jeden kombajn, prasa - wspomina pani Teresa. - Lekko nie było, tym bardziej, że dzieci były małe.

Sukcesywnie Dębińscy dokupowali i maszyny, i pola. Nie bali się też nowości. Na swoim terenie byli pionierami w kilku dziedzinach. Już w 1990r., jako pierwsi w regionie, byli w posiadaniu zbiornika na mleko o pojemności 1000 litrów. Pierwsi zamontowali dojarkę przewodową.

Z biegiem lat ich gospodarstwo urosło do dzisiejszych 106 hektarów. Większość areału to oczywiście użytki zielone, krów dojnych jest 48, a całe stado liczy 115 sztuk. Co drugi dzień mają ok. 1800/1700l mleka. Liczba maszyn też robi wrażenie. Są w posiadaniu trzech kombajnów zbożowych, ośmiu ciągników i wielu innych maszyn. Dochód pochodzący ze sprzedaży mleka, uzupełniany jest pieniędzmi ze sprzedaży uprawianego w gospodarstwie zboża, jak również środkami uzyskiwanymi ze świadczenia usług okolicznym rolnikom, m.in.: koszenia trawy, kukurydzy.

Podwórko zdobi też nowa obora. Wybudowana przed dwoma laty w systemie uwiązowym, co nietypowe. Dój zorganizowany jest w niej poprzez dojarki przewodowe.

- Dzieci są teraz duże i, dzięki ich pomocy, zupełnie nie odczuwamy uciążliwości codziennego doju - wyjaśnia ten wybór pani Teresa.

Syn Kacper, być może przyszły następca, myśli już zgoła inaczej. Zainspirowany osiągnięciami najnowszej technologii, marzy o unowocześnieniach - może nawet o automacie udojowym.

Rodzice, stawiając nową oborę, brali pod uwagę, że nowe pokolenie, które po nich przejmować będzie gospodarstwo, pomyśli o jego rozwoju. Obora jest tak skonstruowana, że można ją dowolnie niemal rozbudowywać, zwiększając obsadę bydła, można ją przekształcić w oborę wolnostanowiskową, zamontować halę udojową, czy też robota udojowego.

Tym bardziej, że rodzice powiększając swoje gospodarstwo, rozbudowując park maszynowy, wznosząc oborę, pozostawili dzieciom czyste konto. Wszystkie inwestycje realizowali z własnej kieszeni, nie zaciągali kredytów, nie sięgali po dofinansowania unijne.

- Trzeba mieć chęci, motywacje i upór w dążeniu do celu - wyjaśnia pani Teresa. - Sam cel nie jest błahy, bo zabezpieczenie i wychowanie ósemki dzieci pochłania nie tylko mnóstwo czasu, ale też pieniędzy.

Pomimo tego, że efekty na dzień dzisiejszy są niesamowite, to nikt nawet nie myśli by spocząć na laurach. Rodzina pracuje nad zmianą podejścia gospodarza i namawia na złożenie wniosku o nowe maszyny z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. Syn Pana Antoniego mówi: - Tata nastawiony jest trochę sceptycznie ale mamy nadzieje, ze zdecyduje się na wystąpienie o nowe maszyny. Przydałby się nam nowy paszowóz i ładowarka teleskopowa.

Teresa i Antoni myślą nie tylko o gospodarstwie i inwestowaniu w maszyny, myślą też o inwestowaniu w przyszłość swoich dzieci, dlatego w miarę możliwości kupują nieruchomości. Mają też swoje prywatne marzenie, a mianowicie postawienie na drugi rok drewnianego domu.

- Od dawna mąż mówi o takim domku, taki mu się zamarzył – mówi pani Terasa.

Weronika Dojlida, Małgorzata Sawicka



Teresa Dębińska i syn Kacper
Jesteś tutaj: Strona główna Artykuły Aktualności Siłą rąk własnych