Aktualności
Kosmiczna technologia
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1431
Rozwiązania technologiczne Lely podążają w kierunku stworzenia zwierzętom przyjaznego środowiska. Astronaut A4 ma m.in. na celu przeprowadzanie doju bardziej zgodnego z naturalnym rytmem zwierząt |
Astronaut A4 - nowej generacji zrobotyzowany system doju Lely wprowadzony na rynek
Menager i Operator to dwa modele nowego systemu doju Astronaut A4 marki Lely. Rewolucyjną zmianą Astronaut A4 jest koncepcja o nazwie I-flow. Bezprogowy boks udojowy pozwala krowie na wejście do niego i wyjście w jej własnym tempie.
Astronaut A4 ma budowę modułową. Jedna samowystarczalna jednostka centralna z systemem podciśnienia i mycia obsługuje dwie jednostki udojowe. Poszczególne elementy mogą stać w odległości do 30m od siebie, co zapewnia znacznie większą swobodę rozplanowania wnętrza obory. Budowa modułowa jest ważna zarówno dla gospodarstw rodzinnych, produkujących 300.000 l mleka rocznie, jak również dla tych gospodarstw, które produkują ponad 10 mln l mleka rocznie. Model Manager spełnia oczekiwania hodowców, którzy skupiają się na doju i zarządzaniu stadem na podstawie dużej ilości danych, dotyczących stada oraz każdej pojedynczej sztuki. Natomiast Model Operator jest stworzony dla tych hodowców, dla których dój i automatyzacja pracy w oborze to priorytet.
Z obserwacji zwierząt wynika, że krowy nie potrafią łatwo skręcać. Pozwalając krowie na swobodne, proste wchodzenie i wychodzenie z boksu eliminuje się te utrudnienia. Nowy system został również tak zaprojektowany, aby zapewnić każdej krowie ciągły kontakt ze stadem, co dodatkowo eliminuje niepotrzebny stres.
Robot udojowy Lely Astronaut A4 ma też kilka innych nowych rozwiązań technologicznych, takich jak np. pompa mleczna, która niezwykle delikatnie transportuje mleko do zbiornika. Zamiast łopatek, które mogą uszkodzić mleko zastosowano w niej specjalny silikonowy pęcherz. Jego rola polega na łagodnym tłoczeniu mleka do rurociągu mlecznego, a następnie do schładzalnika. Aby jeszcze bardzie skrócić czas przestoju robota podczas regularnego serwisu, najważniejsze zużywalne części zużycie zostały zmienione w łatwe do wymiany systemy kaset.
Lely w najnowszym systemie automatyzacji pracy w oborze oferuje unikatowy zestaw narzędzi do zarządzania jakością mleka, jak również pojedynczą krową w stadzie. Oprogramowanie do zarządzania stadem pozwala skupić się tylko na tych krowach, które naprawdę wymagają uwagi, a zarazem zapewnia kontrolę nad całym stadem. Program Lely T4C zapewnia szybki przegląd danych, który jest generowany na podstawie: barwy mleka w każdej ćwiartce, pomiaru tłuszczu, białka, laktozy w mleku, przewodności, temperatury, określenia liczby komórek somatycznych, liczby odłykań, czyli przeżuwania minutowego krowy, aktywności krowy, masy ciała krowy, wydajności krowy, spożytej paszy treściwej, czasu doju w tym także czasu ślepego doju, a także maksymalnej prędkości doju.
Moduł dynamicznego żywienia (DLM) paszą treściwą (opcja), automatycznie zmienia przydział paszy na krowę w oparciu o optymalny stosunek kosztów i korzyści w celu maksymalizacji zysków. Indywidualne zróżnicowanie efektywności żywienia i częstotliwości doju, stanowią podstawę dynamicznego podejścia do uzyskania najwyższych zysków. System analizuje zapisane dane dla każdej sztuki pod kątem produkcji mleka i spożytej paszy treściwej, a odstępem pomiędzy dojami. Badania wykazały, że dzięki użyciu sytemu dynamicznego doju, wzrasta całkowita ilość produkcji mleka na robot, a wydajność robota jest wykorzystana jeszcze bardziej efektywnie.
Dój za pomocą robota udojowego Astronaut różni się od tradycyjnego pod wieloma względami. Jedną z największych różnic jest możliwość dojenia krów w sposób, który jest bardziej zgodny z naturalnym rytmem zwierząt. Aby zmaksymalizować korzyści płynące z użytkowania tego systemu poszukujemy okazji do stworzenia środowiska, w którym krowy mogą być dojone w optymalnych warunkach unikając wszelkich możliwych przeszkód. Zawsze w stałym kontakcie ze stadem, w rytmie własnych potrzeb fizjologicznych, z minimalizacją barier i czynników wywołujących stres.
Innym rozwiązaniem automatyzacji pracy w oborze jest robot Lely Discovery, służący do usuwania odchodów zwierzęcych co, jak wiemy, znacznie poprawia higienę w oborze i dobrze wpływa na zdrowotność racic. Stosuje się go w budynkach, wyposażonych w podłogę szczelinową, gdyż zasada pracy robota polega na spłukiwaniu powierzchni. Do uzupełniania robota wodą Lely wykorzystało swój patent, ten sam, który jest wykorzystywany przez samoloty tankujące w powietrzu. Robot Discovery podjeżdża do stacji ładującej i w tym samym czasie tankuje wodę do 30-litrowego zbiornika.
Jeszcze innym automatem ułatwiającym prace hodowcom jest robot podgarniający paszę na stole paszowym. Lely Juno zwiększa pozytywny ruch krów w oborze, dzięki stałemu dostępowi do paszy na stole. Zmniejsza to rywalizację między krowami. Zakładając, że jedna tura zadawania paszy trwa zaledwie 10 min, Lely Juno pozwala zaoszczędzić co najmniej 183 godziny, czyli 22 (8-godzinne) dni robocze rocznie! Dodatkowo oferuje dużą elastyczność, nie ma już potrzeby podgarniania paszy co najmniej trzy razy dziennie, ani przygotowywania ostatniego – wieczornego zadawania paszy.
Joanna Aerts, Lely East
fot. Lely
![]() Zbadano i stwierdzono, że dzięki robotowi Juno jest o 15% mniej niedojadów |
|||
SER(ce) rośnie
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1459
Nowa fabryka konfekcjonowania sera wysokomazowieckiej Mlekovity robi ogromne wrażenie, aż...
Dziesięć tysięcy metrów kwadratowych, siedem nowoczesnych linii produkcyjnych do konfekcjonowania sera, dwie dojrzewalnie żółtego przysmaku z kontrolą temperatury środowiska dojrzewania oraz hale magazynowe i pomieszczenia socjalne - tak w liczbach przedstawia się najnowsza inwestycja wysokomazowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita. Największa na świecie fabryka konfekcjonowania sera została uroczyście otwarta w sobotę 6 listopada.
Już teraz w nowej fabryce konfekcjonuje się 120 ton sera na dobę, w ciągu roku liczba ta ma wzrosnąć do 240 ton. Na inwestycji zyskali i okoliczni mieszkańcy - 150 z nich znalazło w Mlekovicie miejsca pracy.
Fundusze na realizację przedsięwzięcia pochodzą ze środków własnych spółdzielni. Koszt inwestycji wyniósł ok. 50 mln zł. Hektar ziemi na parkingi przyzakładowe użyczył Henryk Wyszyński, wójt gminy Wysokie Mazowieckie.
Poświęcenia nowej fabryki dokonał ksiądz biskup Tadeusz Bronakowski. Wzięli w nim udział przedstawiciele władz lokalnych i wojewódzkich, lekarze weterynarii oraz oczywiście... media.
- Nowoczesna, oddana do użytku fabryka jest przykładem tego, że Mlekovita ciągle się rozwija i umacnia swoją pozycję na rynku - mówił Dariusz Sapiński, prezes Grupy Kapitałowej Mlekovita, podczas uroczystości otwarcia. - Jest to także realizacja naszej długofalowej strategii rozwoju. Jestem przekonany, że jest to inwestycja potrzebna nie tylko dla Mlekovity, ale także dla naszego miasta i regionu. Zwiększając zdolności produkcyjne firmy, zwiększamy produkcję mleka, co oznacza wzrost dochodów naszych rolników.
Prezes Sapiński, podkreślił także rolę kolejnych realizowanych w spółdzielni inwestycji:
- Można powiedzieć, że na ziemi wysokomazowieckiej nic tak dobrze nie wyszło, jak produkcja mleka. Jest to nasza duma, z której powinniśmy się cieszyć i, o którą powinniśmy dbać, nawet jeśli jesteśmy spoza branży. Rozwój regionu w dużym stopniu uzależniony jest od mleka. Specjalizacja Podlasia w produkcji mleczarskiej, to dobry krok w poszukiwaniu własnej tożsamości gospodarczej.
W zakładach Grupy Kapitałowej Mlekovita produkowane są sery twarde oraz miękkie. Przez lata rozwoju firmy udoskonalano receptury, technologie oraz modernizowano park maszynowy, aby zaspokoić potrzeby rynku nie tylko wewnętrznego, ale również światowego. Udziały Mlekovity wraz z podmiotami zależnymi w rynku serów twardych dojrzewających stanowią obecnie ok. 35%.
Każda nowa inwestycja to dowód na to, że Mlekovita nie spoczywa na laurach, mimo, że według badań, to właśnie sery tej marki są najchętniej wybierane przez konsumentów. A ci mają z czego wybierać, bo cały asortyment wysokomazowieckiej spółdzielni to ponad 300 produktów! Na domiar każdego roku do tej liczby dochodzi kilkadziesiąt nowych. Liczne inwestycje, sypiące się jak z rękawa nagrody, to oczywisty powód do radości dla prezesa zarządu Mlekovity, ale nie największy wcale.
- Za swój największy sukces uważam zadowolenie klientów – mawia Dariusz Sapiński i podkreśla: - Dzięki temu, że my się rozwijamy, rolnicy mogą zwiększać produkcję mleka.
Z racji tego, że zarząd Mlekovity każdą inwestycję traktuje nie tylko jako własny sukces, ale też swoich dostawców, ci najwięksi zostali uhonorowani dyplomami okolicznościowymi. Tadeusz Dmochowski, Bogdan Zakrzewski i Tomasz Kraszewski w okresie od początku roku do połowy października oddali do Mlekovity niebotyczne ilości mleka - największy z nich ponad 700 tysięcy litrów!
Zaproszony na uroczystość Marek Sawicki, minister rolnictwa, co prawda nie mógł pojawić się osobiście, ale przesłał listownie słowa uznania. Podkreślił w nich, że na ugruntowanie pozycji Mlekovity pozwoliły dobre standardy i nowe technologie. Życząc dalszych sukcesów, szef resortu potwierdził, że droga, którą podąża Mlekovita jest słuszna.
tekst: Małgorzata Sawicka
fot. Andrzej Niczyporuk, Mlekovita
Podczas otwarcia Dariusz Sapiński podziękował firmom i instytucjom |
Nowa fabryka konfekcjonowania sera |
||
Na wysoki połysk
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1419
Gospodarstwo Agnieszki i Ryszarda Borawskich…
Miejscowość Niedźwiedzke w gminie Szczuczyn. Wjeżdżając do wsi, w oczy rzuca się piękna nowa obora, a naprzeciwko niej dom z błękitną elewacją. Nie mieliśmy wątpliwości, że trafiliśmy pod właściwy adres – do Agnieszki i Ryszarda Borawskich – miejscowych liderów w produkcji gospodarstwa i właścicieli niezwykle nowoczesnego i zadbanego gospodarstwa.
Gospodarze witają nas już w progu. Choć chce się zwlekać z wejściem do domu, by choć jeszcze przez chwilę rozejrzeć się po tym pięknym podwórku. Obejście wokół domu, obory – wszystko pokryte polbrukiem. Na środku tzw. rondo – „wyspa zieleni”, na której gospodarze posadzili krzewy. Za domem oczko wodne, a nad nim malowniczy mostek. Altanka, grill, drewniany bocian, ozdobna studzienka z kamieni – otoczenie domu bije po oczach dbałością o każdy szczegół. Nie dziwi zupełnie fakt, że rolnicy ci w tym roku wytypowani zostali do wzięcia udziału w Agrolidze. Dziwi, że nie wygrali. Jestem pewna, że następnym razem…
Od dwudziestu lat rządy w gospodarstwie sprawują małżonkowie – Agnieszka i Ryszard. Wcześniej było ono prowadzone przez rodziców pana Ryszarda. Już oni przewidująco z pospolitego wielokierunkowego gospodarstwa zaczęli przekształcać je w specjalistyczne, ukierunkowane na produkcję mleka.
Schemat jego rozwoju wyglądał podobnie, jak w wielu przypadkach tego typu. Po pierwsze poprzez dokupowanie działek rolnych, gospodarstwo stopniowo zwiększało swoją powierzchnię. Z ok. 40 hektarów do dzisiejszych ponad 80. Analogicznie rzecz wyglądała ze stadem. W gospodarstwie było zawsze kilkanaście sztuk bydła. Obecnie stado Borawskich liczy sobie 60 krów dojnych (100 sztuk ogólnie). Dojone są na hali udojowej 5+5. Udój zajmuje gospodarzom półtorej godziny
Przed rokiem w gospodarstwie przybyła nowoczesna, funkcjonalna i spełniająca wszelakie normy obora wolnostanowiskowa.
- Zrobiliśmy to przede wszystkim dla siebie – mówi pani Agnieszka. – Żeby było nam lżej.
Wcześniej bydło było utrzymywane w starych zabudowaniach, w systemie uwiązowym.
- Też nie było źle – ocenia gospodyni. – Mieliśmy tam zamontowany zgarniacz obornika. Staraliśmy się dbać o nasz komfort. Mąż jako pierwszy w gm. Szczuczyn zamontował schładzalnik do mleka, by umożliwić mleczarni odbiór bezpośredni surowca. Ale były i minusy. Do starej obory nie było możliwości wjazdu paszowozem, a co za tym idzie paszę trzeba było rozwozić taczką.
- I prawdę mówiąc mieliśmy tego dosyć – wspomina pan Andrzej. – Jak się wyszło rano do obory, tak wracało do domu około jedenastej. Dnia nie starczało.
Borawskim trafiła się okazja zakupu działki położonej niemal naprzeciwko domu. Oczywiście skorzystali. Jednak, jak to w życiu bywa, wraz za odrobiną szczęścia, idzie sporo pecha. Procedury związane z budową ciągnęły się aż trzy lata. Jednak, jak to w życiu bywa, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ten zastój finalnie przysłużył się rolnikom, którzy dzięki temu uniknęli zakupów materiałów budowlanych w najmniej korzystnym dla nich czasie. Już niedługo – pod koniec grudnia – będzie miała miejsce pierwsza nieformalna rocznica uruchomienia nowej obory. Rolnicy, jak mówi, bardzo wyraźnie odczuli zmiany.
- Teraz wchodzimy do obory na półtorej godziny i po sprawie – mówi gospodarz. – Przy starych zabudowaniach było to kilka dobrych godzin pracy. Każde zwierzę było karmione oddzielnie, a tu wszystkie razem. Co dla mnie było ważne, montaż rusztów, przy których nie stosuje się słomy jako ściółki, pozbawił mnie obowiązku wywozu obornika.
- Jest też lżej – dodaje żona. – Dój przeprowadza się w pozycji stojącej i kręgosłup tak nie cierpi.
Obora była zbudowana w części ze środków własnych oraz został na ten cel zaciągnięty kredyt preferencyjny.
Po budowie obory rolnicy nie zaprzestali realizacji kolejnych inwestycji. Otoczenie obory, jak i podwórko wokół domu, zostały wyłożone polbrukiem. W przeddzień naszego przyjazdu wymieniony został na nowy schładzalnik na mleko. Borawskim udało się również wymienić cały park maszynowy. Zanim sięgnęli po fundusze unijne w postaci Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich, przeszli na VAT i kupowali maszyny ze środków własnych, występując o zwrot podatku. Skorzystali z działania „Modernizacja Gospodarstw Rolnych”, wykorzystując niemal w całości pulę przysługującą jednemu gospodarstwu – 600 tys. zł. Najpierw musieli zgromadzić środki własne, by po zakupie sprzętu wnioskować o zwrot, w ich przypadku, 60 % kosztów kwalifikowanych zakupów. Dzięki odwadze udało im się kupić ciągnik, bielarkę, owijarkę do bel, pług obrotowy.
Na ich drodze rozwoju nie zabrakło przeszkód. Najgorsza, jaka im się przytrafiła, to zarażenie pokaźnej części stada białaczką. W takich przypadkach, służba weterynaryjna odbiera krowy, wypłacając rolnikom odszkodowanie. Niestety, do najwyższych nienależące. Nie było łatwo, ale rolnikom udało się odbudować stado i wrócić do równowagi. Z problemem choroby pożegnali się już na dobre.
Choć rolnicy z chęcią inwestują w nowoczesną technologię, by ułatwić sobie życie, do coraz modniejszych robotów udojowych oraz innych obsługujących gospodarstwo, mają ostrożne podejście.
- Wiadomo, że taki robot wymaga selekcji wśród zwierząt, a przecież tak dobrane stado nie jest wieczne i wciąż pojawiają się w nim młode sztuki. A takie trudno zmusić do wejścia do hali udojowej, a co mówić, zachęcić do wchodzenia do robota – mówi pani Agnieszka.
Inwestycja, ich zdaniem, ciągle jeszcze należy do astronomicznie drogich, a pieniądze, jakie trzeba wydać na ten cel, wystarczyłyby na zatrudnienie dodatkowych pracowników do pomocy przy doju. A czas uzyskany w ten sposób przeznaczyć na tak wyczekiwany przez rolników wypoczynek. Choć z drugiej strony każde z nich przyznaje, że stada pod opieką obcych raczej by nie zostawili.
W tym roku Borawscy mieli swoją przygodę z konkursami ogólnokrajowymi. Wzięli udział w Agrolidze. Brak laurów nie zniechęcił ich do stawami w szrankami z innymi najlepszymi gospodarzami. Dlatego przymierzają się do wzięcia udziału w innym ogólnopolskim konkursie „Bezpieczne Gospodarstwo Rolne”.
- Wydaje nam się, że to naprawdę dobry moment – mówi pani Agnieszka. – Nowe maszyny w gospodarstwie, nowa obora, o otoczenie też zdążyliśmy zadbać. Choć oczywiście zawsze znajdzie się coś do poprawienia.
Wiosną zaplanowane są prace związane z elewacją budynków znajdujących się wokół domu. Borawscy chcą, by pasowały one do obory. W planach są także prace związane z ogrodem. Tak, by wszystko było na wysoki połysk…
Tekst: Małgorzata Sawicka
Fot. Sebastian Rutkowski
60 krów Borawscy doją w hali udojowej 5+5. Zajmuje im to zaledwie półtorej godziny |
|||
Made in Denmark
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 2023
![]() |
Duńską hodowlę bydła mlecznego uważa się za najlepszą na świecie
Dania to niewielki kraj skandynawski liczący 5,5 mln ludności i 43 tysięcy km kwadratowych powierzchni. Mimo, iż jest to mały kraj, gospodarka duńska osiągnęła produkt krajowy brutto dający jej 8 miejsce na świecie. Kraj jest samowystarczalny energetycznie, a dzięki złożom ropy naftowej i gazu ziemnego pod dnem Morza Północnego jest eksporterem tych surowców. Duńskie rolnictwo to jeden z filarów gospodarki tego kraju.
Produkcja żywności jest trzykrotnie większa od zapotrzebowania krajowego. W związku z tym Dania jest jednym z liczących się eksporterów żywności na świecie. 15% mięsa i 17% masła na rynku międzynarodowym pochodzi z Danii.
Sukces w produkcji mleka to efekt:
ponad wiekowej tradycji spółdzielczości w przerobie mleka. 93% mleka skupują spółdzielnie mleczarskie, czyli producenci mleka decydują o kierunkach rozwoju i czerpią zyski z dobrych wyników pracy „mleczarni”
pracy hodowlanej farmerów, ich firmy VikingGenetics oraz świata nauki
Duńska hodowla bydła mlecznego w chwili obecnej jest jedną z najlepszych na świecie.
Jako potwierdzenie tej informacji publikujemy wyniki produkcji mleka w kilku europejskich krajach zrzeszonych w organizacji Interbull publikowane przez ICAR (International Committee for Animal Recording)
Wyniki za rok 2009
Rok Kraj Liczba krów Ilość obór Średnie stado Średnia wydajność Kg mleka % tłuszczu % białka
2009 Dania 560 000 4 300 130,0 8700 4,29 3,44
2009 Szwecja 356 776 6 137 58,1 8321 4,24 3,40
2008 Holandia 1 466 134 20 746 71,0 7926 4,37 3,50
2009 Norwegia 249 080 12 270 20,3 7057 4,22 3,37
2009 Czechy - - 394 122 7055 3,85 3,33
2009 Niemcy 4 169 349 95 766 43,5 6900 4,13 3,40
2009 Polska 2 606 094 486 470 5,4 4714 4,02 3,23
Ten sukces to w dużej mierze zasługa programu oceny i selekcji, a także połączenia wysiłków farmerów z trzech krajów: Danii, Finlandii i Szwecji w realizacji wspólnego programu hodowlanego. Cele tego programu to uzyskanie w populacji krów bardzo dobrych parametrów w kategoriach: zdrowie, rozród, cechy funkcjonalne, produkcja i budowa.
Wyniki produkcji mleka w duńskich oborach w poszczególnych rasach są następujące.
Średnia dla wszystkich krów za 365 dniową laktację
Rasa % Razem krów kg mleka Kg tł % tł kg białka % białka kg SM
Duńska czerwona 7,7% 39 851 8 750 374 4,27 305 3,49 679
HF 72,3% 373 333 9 504 390 4,10 319 3,36 709
Jersey 12,3% 63 421 6 623 391 5,90 269 4,06 660
HF czerwony 1,1% 5 801 8 442 364 4,31 290 3,44 654
Mieszańce ras mlecz 6,6% 33 789 8 614 371 4,31 298 3,46 669
Średnia 100,0% 516195 9 022 387 4,29 310 3,44 697
O jakości „genetyki mlecznej” made in Denmark, oprócz przytoczonych wyżej liczb, może świadczyć jeszcze kilka innych faktów. Na wymagającym rynku USA, na najpopularniejszej liście buhajów „Top 100 TPI International Bulls”, 9 buhajów to rozpłodniki urodzone w Danii, podobna sytuacja występuje na „Top 100 JPI Bulls”, czyli liście buhajów rasy Jersey. Tu jest ich 10. ISDK DJ ZUMA jest pierwszy na tej liście, a 4 pozycję zajmuje buhaj ISDK Q IMPULS najbardziej wiarygodnie wyceniony 15 494 córki w 1 588 oborach w 10 krajach. Buhaj ten mimo ukończenia 12 lat w pierwszej dekadzie października wyprodukował 500.000 porcji nasienia w tym 60.000 porcji nasienia seksowanego. Podobne wyniki są na kanadyjskich listach Jersey-a. Pierwsze miejsca zajmują: w wycenie krajowej IMPULS 1923 LPI, a na liście międzynarodowej ZUMA 2378 LPI. W kraju klonowego liścia sukces odniosły też buhaje rasy Duńskiej Czerwonej. Co ciekawe Canadian Dairy Network (odpowiednik Instytutu Zootechniki w Balicach) rasy: SRB ze Szwecji Ayshyr z Finlandii NRF z Norwegi i Duńską Czerwoną zalicza do jednej bazy Ayshyr-a liczącej 24.000 buhajów z 21 krajów. Duński buhaj DAVID zajmuje pierwsze miejsce na międzynarodowej liście kanadyjskiej a GAZELLE i GOLD odpowiednio 5; 12. Tak wysokie miejsca tych buhajów w wycenie kanadyjskiej są potwierdzeniem ich wysokiej wartości hodowlanej nie tylko w wycenie skandynawskiej.
Buhaje wszystkich ras bydła mlecznego z Danii odnoszą sukcesy na rynkach międzynarodowych także w Polsce. V EATON mimo zbliżających się 13 urodzin posiada PF 114, wyceniony na 202 córkach w 100 oborach.
Kolba pełna obfitości
- Kategoria: Aktualności
- Opublikowano
- Super User
- Odsłony: 1351
Rolnik, który decyduje się na wybór odmiany kukurydzy ma obecnie ogromne pole do popisu. A Podlaski Dzień Kukurydzy to idealna okazja by zapoznać się z wynikami doświadczeń na najnowszych odmianach |
Dziewiąty Podlaski Dzień kukurydzy w Szepietowie
Nienajlepszy dla rolnictwa, rewelacyjny dla kukurydzy - tak można pokrótce podsumować rok bieżący w branży. Pierwsze statystyki ze zbioru „królowej podlaskich pól” są obiecujące. Ci, których kukurydziana uprawa szczególnie interesuje, wzięli udział w świętowaniu Podlaskiego Dnia Kukurydzy, który odbył się 5 września na terenie Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Tak w województwie podlaskim, jak i w całej Polsce, z roku na rok wzrasta powierzchnia uprawy kukurydzy. Powód jest oczywisty - wzrostowa tendencja w chowie bydła, w którym kiszonka z kukurydzy właśnie jest podstawą żywienia.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w 2009 roku w województwie podlaskim zasiano na kiszonkę powierzchnię 63 tysięcy 826 hektarów, na ziarno 4446 ha. Natomiast w roku bieżącym na kiszonkę 72 tys. 816, a na ziarno 4277 ha. To około 9 procentowy wzrost. Nieco mniejszy odnotował Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego.
Ten rok również pod względem pogodowym sprzyjał królowej podlaskich pól, jak się zwykło w ostatnich latach zwać kukurydzę.
- Aura w tym roku była dla kukurydzy bardzo sprzyjająca - ocenia Andrzej Markowski z Sekcji produkcji roślinnej Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego - Było dużo wody, nie było suszy. Jedyny problem dotyczył zasiewu, rolnicy mieli problem by w maju, najbardziej dogodnym na siew miesiącu, by wejść na pola wskutek opadów deszczu. Analogicznie dotyczyło to też nawożenia. Pierwsze dane dotyczące tegorocznych plonów są bardzo obiecujące - wahają się od 450 do 600 kwintali z hektara.
Jak podkreśla Markowski, pogoda kukurydzy sprzyjała bardzo, przeszkadzała nieco rolnikom, którzy często mieli problem ze zbiorem rośliny, ze względu na niemożność wjazdu na pole. Stąd opóźnienia.
Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego idąc za tendencją wzrostową w zakresie uprawy kukurydzy powołał do życia Podlaski Dzień Kukurydzy, który ma w tej chwili już dziewięcioletnią historię.
Ja podkreślają organizatorzy „to impreza głównie o charakterze edukacyjnym, która ma na celu zaprezentowanie najnowszych technologii produkcji i zbioru kukurydzy, a także pomoc rolnikom w rozwiązywaniu problemów, z jakimi spotykają się w trakcie uprawy.”
Formuła Dnia Kukurydzy od lat jest podobna. Swoją ofertę na imprezie prezentują firmy nasiennicze, efekty ich pracy można obejrzeć też bezpośrednio na poletkach doświadczalnych. Prezentują się także firmy posiadające w ofercie ciągniki, maszyny rolnicze oraz urządzenia do uprawy, pielęgnacji i zbioru kukurydzy. W tym roku, jak i w latach poprzednich, hitem targów były pokazy maszyn przy pracy. Tak opisują ją organizatorzy święta: „Pierwszy pokaz rozpoczął się koszeniem kukurydzy sieczkarnią samobieżną na wysokości 60-80 cm, czyli od pierwszej kolby w górę. W ten sposób skoszono 6 odmian kukurydzy. Każda odmiana została zważona na wadze przejazdowej. Następnie za pomocą prasy silosowej napełniono rękaw foliowy do zakiszenia.
Drugi pokaz poświęcony był zagospodarowaniu pozostałości po zbiorze kukurydzy. Za pomocą rozdrabniacza nastąpiło rozdrobienie resztek po zbiorze i przy użyciu brony talerzowej wymieszanie materiału roślinnego z wierzchnią warstwą gleby. Wykonano również orkę średnią i zaprezentowano precyzyjny siew kukurydzy przy użyciu siewnika pneumatycznego”.
Innowacją tegorocznego dnia kukurydzy była prezentacja zbioru kukurydzy do zakiszania w rękawie foliowym, którą poprzedziły dwa wykłady: Tadeusz Michalski, prezes Podlaskiego Związku Producentów Kukurydzy przedstawił metody kiszenia kukurydzy, natomiast Ryszard Wojciechowski z firmy Pionier zaprezentował LKS - czyli technologię uprawy, zbioru i zakiszania całych kolb kukurydzy.
tekst: Małgorzata Sawicka
fot. Sebastian Rutkowski
Najlepszy oracz z Perlejewa
Maciej Miłkowski z Perlejewa, powiat siemiatycki został najlepszym oraczem finału III Wojewódzkiego Konkursu Orki Pługami Tradycyjnymi, którego finał miał miejsce podczas Podlaskiego Dnia Kukurydzy.
Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego w Szepietowie po raz trzeci organizował Konkurs Orki Pługami Tradycyjnymi, którego celem jest popularyzowanie prawidłowego wykonywania tego zabiegu uprawowego, właściwego wykorzystania sprzętu oraz promocja postawy \"być najlepszym\".
Do finału konkursu zakwalifikowało się po dwóch uczestników z największą liczbą punktów z każdego rejonu. Komisja wybrała sześciu, którzy zmagali się w finałowych rozgrywkach etapu wojewódzkiego w Szepietowie.
Pierwsze miejsce i tytuł Wojewódzkiego Mistrza III Wojewódzkiego Konkursu Orki Pługami Tradycyjnymi zdobył Maciej Miłkowski z Perlejewa. Na drugim miejscu uplasował się Marcin Kadłubowski z Kiersnowa. Trzecie miejsce natomiast zdobył Łukasz Żeladonis z Olszanki.
Co oceniała Komisja Konkursowa? Między innymi:
utrzymanie równomiernej głębokości
uzyskanie jednakowej wysokości i szerokości skib
dobre przykrycie resztek roślinnych
równomierne odwrócenie i rozrzucenie skib
prawidłowa prostoliniowość skib i bruzd.
opr.sam
Pokazy maszyn przy pracy to rarytas dla zwiedzających, którzy tłumnie się na nich gromadzą |
|||