Aktualności

Dopłaty równe dla wszystkich

posel„Nie powinno być tak, że rolnicy z jednego kraju są finansowo traktowani lepiej, a z drugiego gorzej”

O problemach podlaskich rolnikach i sposobach na ich rozwiązanie mówi Robert Tyszkiewicz, poseł RP.
- Jakie według Pana są największe problemy podlaskiego rolnictwa?
- Podlaskie rolnictwo dobrze sobie radzi. Oczywiście tę pozytywną ocenę można mu wystawić tylko jeśli popatrzymy na rolnictwo w naszym regionie jako na określony sektor gospodarki. Mamy wielkie gospodarstwa rolne, doskonale się bilansujące, mamy spółdzielnie mleczarskie, które są potentatami na rynku ogólnopolskim. Poważne problemy maj  wsi oczekuję dziś od państwa – i staram się je propagować, choćby w Platformie Obywatelskiej. Zresztą podczas cyklu spotkań wiejskich w 2009 roku sami mieszkańcy mówili nam, że chcą rozmawiać o wsi nie jako o wielkiej fabryce żywności, ale jako o miejscu ich życia. W pełni się z nimi zgadzam.
- Czyli nie rolnictwo, tylko wieś?
- Z mojej perspektywy - tak, bo przecież dzisiejsza wieś to nie tylko rolnicy. Rolnictwo jest oczywiście bardzo ważnym sektorem gospodarki, ale nie można stawiać znaku równości między rolnictwem, a obszarami wiejskimi. Co więcej, patrząc na zmiany w innych krajach Unii Europejskiej widać, że wraz z upływem lat coraz mniej ludzi żyjących na wsiach będzie utrzymywało się z rolnictwa, zmieni się wyraźnie struktura zatrudnienia. Dlatego bardzo zależy mi, byśmy wszyscy nareszcie zauważyli, że na obszarach wiejskich mieszkają ludzie, którzy niekoniecznie zajmują się rolnictwem. I oni, i rolnicy zasługują na dostęp do wszelkich osiągnięć cywilizacji, tak samo jak mieszkańcy miast. A dziś ten dostęp mają niestety bardzo ograniczony. Musimy doprowadzić do szybkiego rozwoju wsi – właśnie po to, by podnieść poziom życia jej mieszkańców.
- Chce pan przerobić wieś na miasto?
- Nigdy w życiu! Wieś ma pozostać sobą, zachować to, co jest w niej najcenniejsze. Chcę tylko, byśmy otworzyli mieszkańcom obszarów wiejskich nowe możliwości – zależy mi, by z racji miejsca swego zamieszkania nie byli oni wykluczeni społecznie, cywilizacyjnie, czy gospodarczo. Żeby nie było tak, że cały kraj idzie do przodu, bo miasta się bardzo szybko rozwijają, a na obszarach wiejskich wciąż podstawowym problemem jest dziurawa droga, po której nie może przejechać pogotowie ratunkowe. Mówiąc najprościej: mieszkańcy wsi powinni mieć dobre drogi, łatwy dostęp do służby zdrowia, do szkoły, do internetu, powinni mieć wsparcie biznesowe i społeczne. Oczywiście, to wcale nie jest proste. To jest wielkie wyzwanie dla naszego państwa i dla całej Unii Europejskiej, która walczy przecież z różnymi rodzajami wykluczenia. Ale koniecznie trzeba to wyzwanie podjąć. Mieszkańcy miast często zapominają, że życie toczy się poza wielkimi ośrodkami – a przecież właśnie tam, na obszarach wiejskich, dziś jest najwięcej do zrobienia.
- Mówi pan o szczytnych ideach, ale to tylko idee. Da się je przełożyć na konkrety?
- Da się. Wystarczyć przeczytać Krajową Strategię Rozwoju Regionalnego – dokument, który rząd Donalda Tuska przyjął oficjalnie jako wyznaczający kierunki rozwoju kraju do 2030 roku – by przekonać się, ile jest tam konkretów. W strategii mówi się na przykład o rozbudowywaniu układów komunikacyjnych, łączących tereny poszczególnych powiatów ze stolicami województw oraz o tworzeniu spójnych systemów komunikacji zbiorowej. Wszystko po to, by ludzie mieszkający z dala od dużego miasta mogli do niego łatwo i szybko dojechać. To podstawowy element – dobra komunikacja.
- Jak do tej pory postępu w budowie dróg w naszym regionie raczej nie widać...
- Tu się nie zgodzę. Postęp widać, wystarczy pojechać samochodem do Warszawy, żeby natrafić na korki spowodowane robotami drogowymi na drodze krajowej S8. Tyle tylko, że my chcielibyśmy w ciągu kilku lat nadrobić zaległości w budowie dróg sięgające połowy ubiegłego stulecia! Tak się nie da, to fizycznie i logistycznie niemożliwe. Ale wracając do obszarów wiejskich – do tej pory państwo skupiało się na budowie dróg krajowych. Według nowej strategii priorytetem nie powinny być już wyłącznie drogi krajowe, tylko właśnie połączenia wewnątrz regionów, umożliwiające łatwe dotarcie do dużych miast. Jeśli środki unijne w nowej perspektywie finansowej, czyli w latach 2014-2020, zostaną przeznaczone na budowanie połączeń komunikacyjnych w powiatach, znacząco poprawi się poziom życia na obszarach wiejskich.
- Ale to pieśń przyszłości. Rolnicy dziś zmagają się z bardziej przyziemnymi problemami....
- Na spotkaniach z mieszkańcami wsi słyszę przede wszystkim o niepokojach dotyczących losów dopłat bezpośrednich oraz o problemach z obrotem ziemią. Odpowiadam od razu: Platforma Obywatelska i rząd Donalda Tuska jest za przyznawaniem dotacji bezpośrednich na jednakowych zasadach dla wszystkich krajów europejskich. Nie powinno być tak, że rolnicy z jednego kraju są finansowo traktowani lepiej, a z drugiego gorzej. Walczymy o ustalenie równych zasad dla wszystkich. Myślę, że uda nam się to w Brukseli wywalczyć. Co do sprzedaży i kupna ziemi – problem rzeczywiście istnieje, obrót gruntami został niemal sparaliżowany, ponieważ nikt nie chce pozbywać się ziemi, z której ma łatwy dochód. Sytuacja jest więc nieco patowa. Sami rolnicy podpowiadają nam, że być może trzeba byłoby zmienić strukturę płatności bezpośrednich, trochę inaczej je skonstruować – tak, by nie zawsze opłacało się po prostu mieć ziemię. Przyglądamy się tej sytuacji i szukamy rozwiązań. Osobiście kibicuję również pomysłowi wprowadzenia ustawy, która umożliwi rolnikom legalną sprzedaż - bez podatków - tzw. małej produkcji przetwórczej, prowadzonej w gospodarstwie rolnym na niewielką skalę. Chodzi np. o wędliny, miody, dżemy. Myślę, że dzięki temu niektóre gospodarstwa rozwinęłyby taką produkcję i później zdecydowałyby się zarejestrować ją jako pełnowymiarową działalność gospodarczą. To jest bardzo konkretny pomysł na rozwój przedsiębiorczości na wsi.
- Wiele się mówi o tym, jak bardzo zmieniła się Polska, a więc i podlaska  wieś, dzięki unijnym funduszom. Czy na tle kraju/Europy mamy czym się pochwalić?
- Oczywiście, że mamy. Podlaska, a szerzej – polska wieś - może się chwalić tym samym, czym reszta Polaków – ogromną skutecznością w wykorzystywaniu funduszy unijnych. Wszyscy wiemy, że korzystanie z tych pieniędzy nie jest proste – dużo przy tym biurokracji, problemów formalnych. A jednak sięgamy po nie, co więcej - jesteśmy w ich zdobywaniu coraz skuteczniejsi. Rozmawiałem niedawno z panią minister rozwoju regionalnego Elżbietą Bieńkowska, która wróciła z wizyty w Rumunii. Przekonywała Rumunów, żeby wzięli sprawy w swoje ręce i skorzystali z unijnego wsparcia. Na co Rumuni rozkładali ręce i mówili: my nie umiemy, to jest takie trudne, nie dajemy rady, nie mamy fachowców. I koniec. Oni nie dają sobie rady, więc po prostu rezygnują z pieniędzy unijnych. A my? Co prawda narzekamy, skarżymy się na unijną biurokrację, ale jednocześnie doskonale dajemy sobie radę z europejskimi dotacjami. Mamy raczej odwrotny problem – że tych unijnych pieniędzy jest nam wciąż za mało... Z naszej zaradności i skuteczności możemy więc być autentyczni dumni. Mamy prawo się tym chwalić w całej Europie.
- Dziękuję za rozmowę