Aktualności

Krowy na wolności


Adam Jarmotowski ze swoim nowym nabytkiem

Bohaterowie tego wydania – roboty udojowe w kolejnej odsłonie


Adam Jarmotowski to specyficzny rolnik, bo rolnikiem jest zaledwie od 9 lat i można powiedzieć, że gospodarstwo trafiło w jego ręce przez przypadek. A jednak to on jest jednym z pierwszych rolników w kraju, którzy zdecydowali się na montaż robota udojowego w oborze. A do tego jednym z nielicznych, którzy zdecydowali się na wprowadzenie w stadzie tzw. wolnego ruchu krów.

Około 30-hektarowe gospodarstwo w miejscowości Olszewo. W stadzie obecnie jest 60 krów dojnych, utrzymywane są one w oborze wolnostanowiskowej, wybudowanej w 2001r., z boksami legowiskowymi. Dotychczas dój był tu prowadzony w hali udojowej typu rybia ość 2x5. Od siedmiu tygodni obora ma nowego lokatora – robota udojowego firmy Lely.

- Zaufałem tej firmie, bo ma doświadczenie w tej dziedzinie – wyjaśnia gospodarz. – Odpowiadały mi też niektóre szczegóły konstrukcji. M.in. to, że mycie strzyków przeprowadzane jest za pomocą szczotek, a kubki do doju podtrzymywane są przez cały czas przez ramię robota, co zapobiega ich zrzucaniu przez zwierzę.

Skąd taka decyzja? Cóż, łatwo się można domyślić. Rolnicy, którzy decydują się na takie rozwiązanie, w pewnym sensie są do tego zmuszeni przez okoliczności zewnętrzne. Nie od dziś wiadomo, że w rolnictwie niezwykle trudno o ręce do pracy. A jeśli się ma rodzinę z małymi dziećmi, gdzie chciałoby się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, to trudno o czas do pracy ze zwierzętami. I tak było w przypadku pana Adama. Dojenie pochłaniało mu dziennie trzy godziny. Sytuacja zmusiła go, więc do szukania sposobów na to, by po prostu było lżej. Robot zamontowany został 7 tygodni temu, udój w nim prowadzony jest od 6 tygodni.

- Montaż trwał dwa dni. Przez pierwszy tydzień krowy miały okazję zapoznać się oko w oko z robotem, wchodząc do niego jako do stacji paszowej – wspomina gospodarz. - Po tygodniowym oswajaniu, przyszedł czas na pierwszy dój. Większych kłopotów przy tym nie było, po tym pierwszym tygodniu krowy same już właściwie wchodziły do robota. Nie miałem wcześniej zamontowanej w oborze stacji paszowej, być może wpłynęło to na to, że tak chętnie wchodziły do robota, by najeść się mieszanki. Było parę bardziej kłopotliwych sztuk, ale dałem sobie z nimi radę.

W oborze Jarmotowskiego zastosowano rozwiązanie wolnego ruchu krów, co stanowi alternatywę do opisywanego przez nas już systemu kontrolowanego. W tym drugim, zwierzęta kierowane są do doju i mogą wejść do robota tylko wtedy, gdy mają do tego uprawnienia, a więc jeśli od momentu ostatniego doju minęło wystarczająco dużo czasu. W systemie wolnym takich ograniczeń nie ma. Każda krowa, która ma na to ochotę, może wejść do robota w dowolnej chwili. Jeśli jednak nie upłynął zaprogramowany czas, w którym powinna być wydojona, doju nie będzie, apetycznej przekąski też nie. Więc taka niepokorna sztuka musi opuścić robota, by wrócić do niego za jakiś czas.

- Z moich obserwacji wynika, że takie rozwiązanie się sprawdza – mówi rolnik. - Krowa, która chce wejść do robota, powinna mieć taką możliwość. Odgradzanie jej od robota tylko ją zniechęca.

System wolnego ruchu jest może dla krów, ale całkowitej wolności człowiekowi nie daje. Zwierzęta muszą być pod kontrolą, a już zdecydowanie system komputerowy do zarządzania stadem. To też źródło wiedzy dla hodowcy.

- Dziennie przeznaczam na to może kwadrans. A za to jestem cywilizowanym człowiekiem – śmieje się pan Adam. – Już nie muszę zrywać się skoro świt na dój.

Koszt robota, jak się łatwo można domyślić, mały nie jest. Jednak oczywiste zyski w postaci oszczędności czasu, lżejszej pracy w gospodarstwie, zwolnienia z codziennego uciążliwego doju, to nie koniec. Rolnicy, którzy „współpracują” z robotem, obserwują zwyżkę produkcji mleka.

- Moim zdaniem to się po prostu opłaca na dłuższą metę – ocenia pan Adam.

Małgorzata Sawicka


Przed dojem strzyki są oczyszczane przy pomocy szczotek

Robot marki Lely pracuje w oborze Olszewie od ponad dwóch miesięcy

Krowy Jarmotowskiego obaw przed wejściem do robota nie mają.